Magdalena R. jak dziś szacują oszukane przez nią osoby, naciąga swoje ofiary bezkarnie od 2008 roku. Sprawy ślimaczą się w organach sprawiedliwości, a kolejne osoby tracą oszczędności swojego życia lub tak jak w przypadku, który dziś opisujemy popadają w długi. O oszustwach kobiety pisaliśmy już kilkukrotnie, wcześniejsze artykuły TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Z naszych informacji wynika, że obecnie w Sądzie Rejonowym w Wydziale Karnym toczą się dwa osobne procesy w których oskarżona jest o oszustwo Magdalena R., zaś Prokuratura włocławska bada sprawę kolejnych kilku pokrzywdzonych. Magdalena R. ma także wyrok w Sądzie pierwszej instancji - niestety nieprawomocny, bowiem sprawa tajemniczo od lat tkwi w sądzie wyższej instancji, po tym jak Magdalena R. się odwołała, więc oszustka jest wciąż "niekarana" w świetle prawa. To powoduje, że dalej wpędza w problemy całe rodziny, co w jednym z przypadków doprowadziło do tragedii. Fakt, że kobieta przez całą dekadę łamie prawo i nie ponosi konsekwencji spowodowało, że oszukała także osoby mieszkające w Gdyni m.in Krystynę Przybylską, osobę medialną i rozpoznawalną, która zrzesza obecnie wokół siebie osoby poszkodowane.
Na początku grudnia uczestniczyliśmy w rozprawie, która zgromadziła wielu poszkodowanych, zrujnowanych finansowo przez Magdalenę R.. Oskarżona nie pojawiła się na sprawie, nie było także wezwanego na świadka komornika ani obrońcy Magdaleny R. Na ten temat będziemy pisać wkrótce, dziś przedstawiamy kolejny przypadek. Pani Adrianna (imię zmienione przez redakcję) zgłosiła się do Portalu Włocławek w nadziei, że nagłośnienie sprawy przekona kolejne osoby do tego, aby dołączyły do grupy poszkodowanych, która z naszych szacunków liczy ponad 15 osób.
Jak poznaliście Państwo Magdalenę R.?
Poznaliśmy Magdalenę R. prowadząc firmę z której usług korzystała, zarówno ona jak i jej mąż. W ten sposób pozyskiwała informacje o naszym statusie majątkowym. Po jakimś czasie zaproponowała zakup pokomorniczych mieszkań w niskich cenach, które można było od komornika tanio kupić. Mieliśmy nie brać udziału w licytacjach, priorytetową sprawą mało być szybkie wpłacenie pieniędzy. Najpierw oferowała jedno mieszkanie, po jakimś czasie pojawiła się oferta drugiego mieszkania, a następnie trzeciego. Na sam koniec pojawiła się oferta czwartego mieszkania i to był hit, bo to był apartamentowiec na nowo wybudowanym osiedlu na ul. Rysiej, który wart był 360 tysięcy złotych, a ona zaoferowała go za 100 tysięcy zł.... Namawiała mnie także i na ten apartamentowiec, ale ja już jej tych pieniędzy nie dałam, powiedziałam jej, że nie ma takiej możliwości żebym w tak krótkim czasie jakiś bank dał mi kolejny kredyt, bo jest tego zbyt dużo, więc zaproponowała, że może jacyś znajomi potrzebują mieszkanie bo to jest naprawdę okazja i że nigdy w ten sposób nie kupimy mieszkania, nigdy nie będzie nas stać, bowiem ceny były rzeczywiście bardzo niskie. W związku z tym poleciłam jeszcze dwóch swoich znajomych. Nie kontaktowałam ich z Magdaleną R. zgodziłam się sama przekazać pieniądze od moich znajomych na jej ręce. Od jednego znajomego wzięłam 40 000 zł od drugiego 30 000 zł.
Na jakich ulicach Magdalena R. proponowała pani mieszkania?
Pierwsze na ulicy Żytniej 65, później na ul. Zbiegniewskiej 4, kolejne było na Noakowskiego.
Czy na ul. Fredry lub ul. Bocianiej proponowała mieszkanie?
Tak, na ul. Fredry mieszkanie miało być dla mojego znajomego. Z ul. Bocianią się nie spotkałam. Potem jak wspominałam był apartamentowiec przy ul. Rysiej.
Kiedy i w jakiej kwocie przekazała Pani pierwsze pieniądze?
Pierwszą kwotę otrzymała ode mnie 22.12.2019 roku w kwocie 30 000 zł. Podpisany został druk KP. Po Nowym Roku odezwała się po raz drugi oferując kolejne mieszkanie i pieniądze dostała 10 stycznia 2020 roku w wysokości 50 000 zł, na które zaciągnęłam już kredyt. Tutaj również podpisała KP. Trzecia transza pieniędzy była 24 stycznia 2020 roku i to też było 50 000 zł i tu też był zaciągnięty kredyt. Zrobiłam konsolidację kredytów i w tym czasie, podsumowując sama przekazałam jej 130 000 zł. Gdy bank mi to wszystko podsumował miałam do spłaty 160 000 zł, no bo wiadomo odsetki z tego wszystkiego i tak dalej...
W okolicach kwietnia pojawiła się propozycja mieszkania dla kolegi właśnie z ulicy Fredry i wtedy otrzymała 40 000 zł po tych 40 000 zł jej przekazanych upłynęło dosłownie dwa tygodnie i pojawiło się następne mieszkanie. Nie pamiętam już ulicy, ale było to 30 000 zł które jej przekazałam od drugiego znajomego.
Moi znajomi po roku zaczęli się wycofywać. To był czas kiedy w Polsce panował covid wszystko było pozamykane, a pani Magdalena skrupulatnie wykorzystywała ten fakt i przeciągała sytuację. Twierdziła, że nie pracują sądy, później jak zaczęły pracować sądy, to nie było notariusza, jak był notariusz to nie było jakiegoś dokumentu, jak były dokumenty to jakiś dokument nie był podpisany, z dnia na dzień działo się zawsze coś. Odebraliśmy od niej mnóstwo tych telefonów i ta sprawa tak się ciągnęła. W związku z tym moi znajomi stwierdzili, że chcą się z tego wycofać bo upłynął już rok, nic się nie dzieje, a pieniądze przepadły. Wtedy wystąpiłam do Magdaleny o zwrot pieniędzy na co prawda na razie tych pierwszych 40 000 zł jednego mojego znajomego i 30 000 zł drugiego znajomego.
W związku z tym, że tych pieniędzy nie uzyskałam od Magdaleny, a znajomi na mnie naciskali, 17 grudnia 2020 roku znowu wzięłam kredyt dla jednego kolegi i oddałam mu ze swoich pieniędzy. Drugiemu koledze oddałam pieniądze uruchamiając czwarty kredyt i oddałam mu całą kwotę 26 października 2021 roku. Spłaciłam znajomych za Magdalenę R. i obecnie jestem zadłużona na przyszło 200 000 zł z odsetkami. Wszystkie te kredyty spłacam sukcesywnie do dwóch banków, w tej chwili rata kredytów miesięcznie to jest około 5 000 zł. Właściwie to pracuję obecnie tylko na spłatę tych długów.
Magdalena R. oddaje niewielkie kwoty oszukanym osobom (w porównaniu z tymi które jest winna) to prawdopodobnie celowe działanie, zapewne jakiś wybieg prawny, czy Pani także otrzymała jakąś kwotę zwrotu od niej?
Magdalena owszem oddała mi ze wszystkiego 10 000 zł, które starczyły mi na dwie raty do banku i to jest wszystko. Mamy rok 2023 to jest przeszło 3 lata, gdzie ja w jakiś sposób próbuję cały czas odzyskać jeszcze jakiekolwiek pieniądze i miesiąc w miesiąc, tydzień w tydzień, dzień w dzień przekłada datę oddawania pieniędzy. To jest trzy lata kombinowania, wymyślania różnego rodzaju przeszkód, a to wypadek, a to jest chora, a to jej mąż jest chory, po prostu rzeczy niestworzone jej się przydarzają, bywa, że są płacze przez telefon, a bywa że grozi, że oni sobie odbiorą życie, no różnego rodzaju szantaże...
Wielu oszukanych twierdzi, że Magdalena poruszała się luksusowymi samochodami jakimi pojazdami do Pani przyjeżdżała?
Praktycznie za każdym razem pojawiała się innym samochodem inna marka, inny kolor na różnych tablicach rejestracyjnych. Rzeczywiście to były samochody z bardzo, bardzo wysokiej półki, to były pojazdy w moim mniemaniu wartości od 200 000 zł do 300 000 zł to naprawdę były samochody wysokiej wartości.
Czy proponowała Pani kupno auta poleasingowego w niskiej cenie? Innym oszukanym pokazywała zdjęcia z parkingu podziemnego, gdzie zaparkowane były luksusowe pojazdy do wyboru, do koloru?
Oczywiście miałam propozycję nie jedną zakupu takich właśnie luksusowych aut w niskich cenach, z tym że ja tych aut nigdy nie widziałam. Nigdy mi ich nie pokazywała, ja od niej dostałam wykaz na kartce tych samochodów. Wykaz był obszerny około 100 marek. Były określone kolory, rok produkcji i oczywiście obok ceny tych samochodów. Miałam wybrać po nazwie, który by mnie interesował, który bym chciała, celem zarezerwowania tego auta. Taka rezerwacja to wpłata 10 000 zł. Zrobiłam zdjęcia tego wykazu.
Oczywiście nie zdecydowałam na ten krok, powiedziałam jej: "ja ci przekazałam już tyle pieniędzy i do tej pory nic z tego nie mam i cały czas czekam, więc załatwmy jedną sprawę będziemy rozmawiać o drugiej."
I ona te auto obiecywała już po tym jak pani zaciągnęła kredyty, żeby oddać znajomym pieniądze?
Tak, to już było po tym i nawet pytała czy ktoś by nie chciał ode mnie z rodziny, czy może ktoś ze znajomych? Chciała żebym kogoś "pozyskała"!
Kiedy się zorientowaliście, że coś jest nie tak kiedy zapaliła się pierwsza "czerwona lampka"?
To chyba był moment kiedy zakazała nam jeździć i przyglądać się mieszkaniu, które kupiliśmy. Dokładnie znaliśmy adresy tych mieszkań i bywało, że podjeżdżaliśmy spojrzeć i przyszedł moment, że zakazała nam żebyśmy "broń Boże nie pojawiali się w okolicach tego mieszkania". Nawet żebyśmy nie obserwowali i żeby nikt nas tam nie zauważył. Chyba chodziło o to żebyśmy niczego więcej się nie dowiedzieli i w tym momencie ja mówię: "ale dlaczego?" ,no przecież skoro te mieszkania są puste, skoro są pokomornicze to dlaczego ja mam nie podjechać pod blok i z daleka sobie chociaż nie zobaczyć, które to są okna jak wyglądają i tak dalej... Ona była świetnie zorientowana w kwestii tych mieszkań, potrafiła opisać w którym mieszkaniu wiszą firanki i jakie, w którym założone są rolety i jakie, w którym mieszkaniu na ten czas rzeczywiście nie ma nikogo. Nie wiem czy ludzie byli za granicą, czy gdzieś wyjechali do znajomych, że w tym mieszkaniu na ten czas rzeczywiście nikogo nie było. Któregoś razu pokusiliśmy się o podjechanie pod jedno z tych mieszkań dzwoniliśmy domofonem rzeczywiście nikt nam nie otworzył.
Bywały momenty, że mieliśmy takie różne przebłyski, że może padliśmy ofiarami oszustki, ale gdzieś jeszcze od siebie odsuwaliśmy te myśli, jednak te mieszkania były puste.... Ten moment, kiedy poważnie przestraszyliśmy się, że już nie odzyskamy pieniędzy ani nie otrzymamy żadnych mieszkań, to czas gdy mój mąż w bloku, w którym mieliśmy otrzymać mieszkanie świadczył usługę naszej firmy. Po schodach szła starsza osoba, która dźwigała zakupy mąż zaoferował, że pomoże je wnieść. Okazało się, że te zakupy mąż zaniósł do mieszkania, które miało być nasze! Na które to mieszkanie widzieliśmy dokumenty, stosowne pieczątki, lokatorka, ta starsza kobieta w rozmowie z mężem powiedziała, że ona mieszka w tym mieszkaniu od wielu wielu lat i pewnie będzie mieszkać w nim do śmierci! Powiedziała też że, mieszkanie nigdy nie było zadłużone, ani nigdy nie licytował go żaden komornik.
Gdy "przycisnęliście ją" w pewnym momencie Magdalena R. zaprosiła was do swojego sklepu żeby przekazać wam klucze?
Kiedyś nie wytrzymałam i powiedziałam, że nie mam żadnych konkretów, że mam tego dość postawiłam jej ultimatum. Wówczas zadzwonił do mnie z jej numeru telefonu mężczyzna, który się przedstawił że jest komornikiem, że posiada klucze do mieszkań żebym przyjechała, że mi wszystko pokaże - wszelkie dokumenty i za ile bym mogła być. Powiedziałam, że nie ma problemu będę za pół godziny. Podjechałam szybciutko, a w sklepie była już tylko ona, nie było żadnego pana. Wzięła nas na zaplecze pokazała jakieś dokumenty, że rzeczywiście to wszystko istnieje i pokazała nam w woreczku klucze. Potem z tymi kluczami przyjechała do mnie do mieszkania, gdzie ja zrobiłam zdjęcie tych kluczy, ale powiedziała, że nie może mi ich przekazać, że te klucze są depozytem sądowym to są klucze do jednego z moich mieszkań. Byłam pewna, że te klucze dzisiaj już dostanę, że ona mi je przywiozła natomiast ona powiedziała że ona tylko przyjechała mi je pokazać i że depozyt musi wrócić z powrotem do sądu, bo tam brakuje jeszcze jakieś podpisów i dopiero jak te podpisy zostaną złożone to mnie te klucze zostaną wydane. Znowu stworzyła teatrzyk popłakała się ze szczęścia, że załatwiła mi to mieszkanie, że mam klucze, że jest wszystko wypisane (rzeczywiście na kopercie były jakieś opisy że są to klucze do mieszkania, że są to klucze na moje nazwisko, że to jest jakiś depozyt sądowy był podany numer sprawy jakieś podpisy na tej kopercie ta koperta była zaklejona i zalakowana). Zrobiłam zdjęcie.
I ona szczerze płakała?
Tak, płakała i twierdziła, że jest to płacz ze szczęścia, że życzy nam też szczęścia, że to jest koniec tych spraw i w końcu nam się udało, że my wejdziemy do swojego mieszkania i będziemy mogli przeprowadzać remont jaki tylko będziemy chcieli!
Jedna z oszukanych kobiet powiedziała, że Magdalena nigdy nie dała jej do ręki dokumentów, które rzekomo miały być dokumentami potwierdzającymi własność, aby spokojnie je przeczytać czy pani miała możliwość przeczytania tych dokumentów?
Nie, nigdy nie miałam ich w ręku. Ona je zawsze trzymała, ale tam był wypisany numer mieszkania moje nazwisko, pieczątki. Rzeczywiście dokumentów nigdy nie dawała do ręki
Przedstawiała się państwu jednym nazwiskiem czy kilkoma? Inni oszukani znają ją jeszcze pod dwoma innymi nazwiskami?
Ona z początku bardzo skrupulatnie ukrywała swoje nazwisko było tylko Magdalena, Magdalena. W końcu przy okazji pokazywała mi jakiś dokumenty, twierdziła, że ma otrzymać spadek ogromny po jej zmarłym tacie gdzieś w Polsce. Miała odziedziczyć jakieś tam budynki kamienice i tak dalej, miała być jedyną spadkobierczynią tego wszystkiego i wtedy kiedy pokazywała jakiś akt, doczytałam szybko jak ona się nazywa. Mówiła, że jedzie do Gdyni załatwić formalności związane z tym spadkiem i twierdziła, że może stać się nawet najbogatszą osobą we Włocławku, bo to jest tak ogromny spadek!
Chwaliła się kontaktami w sądzie, prokuraturze, wśród komorników?
Chwaliła się kontaktami wszędzie. W sądzie, kontaktami z komornikami, a nawet w Urzędzie Skarbowym! Twierdziła, że ona tutaj we Włocławku wszędzie ma kontakty. Podobnie jak w przypadku innej osoby, której historię czytałam twierdziła, że ma kontakty z komornikami, ale również sama wykonuje zawód komorniczy. Przedstawiała się jako osoba szlachetna współczująca innym, chcąca dobra innych. Twierdziła, że funduje szlachetne paczki, pomaga ludziom potrzebującym, twierdziła, że zakupuje ludziom pralki, różny sprzęt z dobroci serca, że wozi ubranka do domu dziecka, słodycze robi dzieciom paczki. Przedstawiała się jako osoba wysoce moralna o szlachetnym sercu. Często też mówiła, że ona nie robi Bożego Narodzenia i nie spędza świąt u siebie dlatego, że ma tylu tak wspaniałych przyjaciół, że spędza święta u nich bo ją zapraszają z wdzięczności.
Czy udało się Pani kiedyś sprawdzić czy ona jakąś taką szlachetną paczkę kiedykolwiek dla kogokolwiek zrobiła, lub cokolwiek charytatywnie?
Była taka sytuacja, która wydarzyła się przy nas. Dzwoniła do jakiejś kobiety prawdopodobnie z Warszawy, że kupiła jej nową lodówkę, ta kobieta bardzo się ucieszyła. Chwaliła się, że ją stać to pomaga ludziom, bo jest świąteczny czas więc jak najbardziej trzeba pomóc innym. Wkrótce dowiedzieliśmy się przypadkiem, że ta lodówka nie była nowa tylko po prostu pozyskana za śmieci, za darmo. Pewna kobieta wymieniała sobie lodówkę na inną i pozbywała się starego sprzętu i ona tą kobietę z Warszawy oszukała, że kupiła jej lodówkę. Wiem, że dostarczono tę lodówkę do Warszawy, a kobieta w ramach wdzięczności upiekła pani R. "blachę ciasta", którym ona zresztą wzgardziła i kazała przekazać je kobiecie, która tę lodówkę wyrzucała.
Mówiła pani żeby pani nikomu nie mówiła o tych mieszkaniach?
Tak, oczywiście wszystko w wielkiej tajemnicy ponieważ tak jak ona twierdziła, to jest sprawa delikatna i okazja wyjątkowa, więc nie należy tego rozgłaszać. Im mniej ludzi wie, tym lepiej, ona robi tylko to dla swoich znajomych, którym chce pomóc, a tak zgłosiłoby się wtedy do niej więcej osób gdyby to się wydało, a ona nie chce rozgłosu. Po prostu ona jest osobą dobrego serca i ona chce żeby innym też się żyło lepiej tak jak żyje się jej!
Czy mówiła, aby nie zgłaszać oszustwa na policję, po tym, gdy straciliście Państwo cierpliwość?
Tak, ona nawet wypowiadała takie sformułowania, że powinnam być świadoma tego, że tak tanio mieszkań się nie kupuje, więc zapaliła mi się kolejna czerwona lampka. Chwileczkę, przecież wszystko miało być zgodnie z prawem! Powiedziałam jej, "przecież jak ty sama mówiłaś są dokumenty, komornik mi przecież popodpisywał tylko tyle, że miałam nie brać udziału w licytacjach, że po prostu w moim imieniu ktoś je wylicytuje, a ja nie musiałam się stawiać, więc ja nie rozumiem co miałoby nie być zgodne z prawem?
Wówczas ona tłumaczyła, że to nie tak do końca, ale że ona nie będzie mi tłumaczyć jak to jest, ale jeżeli ja pójdę to zgłosić to też będę pociągnięta do konsekwencji, a ona wtedy też może dużo powiedzieć, może zgłosić moje nazwisko, że brałam w tym udział. To był rodzaj zastraszenia.
W jaki sposób zyskiwała u Państwa czas, przez ostatnie lata?
Bywało, że dzwoniła do mnie i przekazywała słuchawkę jakiemuś mężczyźnie twierdząc, że chce ze mną porozmawiać komornik. Wówczas ten pan mi tłumaczył, że te mieszkania są będą i tak dalej i tak dalej. Mówiła, nam się że posiada kamienice w centrum Włocławka, że jest całkowitą właścicielką tej kamienicy, co jest bzdurą sprawdziliśmy to - posiada jedną którąś tam udziałów. Mamiła mnie, że jak wygra konkurs na rewitalizację tej swojej kamienicy to odda mi całą kwotę, którą jest mi winna. Po raz kolejny kupiła wtedy od nas trochę czasu. W szczegółach wtedy opowiadała, że złożyła dokumenty do Urzędu Miasta, że jak otrzyma pieniądze to odda nam te pieniądze, a za resztę zrobi rewitalizację w kamienicy.
W pewnym momencie zaczęłam trochę przyglądać się działalności Magdaleny, co ona robi, gdzie ona się porusza, pojechałam za nią i przyznam, że moim zdaniem, to niestety do tego jej sklepu podjeżdżali ludzie z tak zwanego pół światka, mogłabym się pomylić bo nie wygląd świadczy o człowieku, ale nie wyglądali na ludzi "kulturalnych" z którymi ona miała rzekomo mieć te znajomości.
W końcu zdecydowałam się pojechać do jej miejsca zamieszkania, choć nigdy wcześniej tam nie byłam. Na miejscu byłam bardzo zaskoczona, bo ten dom to twierdza. Jakby budowany z zamysłem. Tego domu to nawet nie widać, tam są tak wysokie płoty porobione, brama ogrodzenia to wszystko było popodłączane pod kamery także powiem pani, że tam nigdy w życiu nikt do tego domu się nie dostanie. Gdy ona była w środku to miała podgląd kto znajdował się dookoła na tej posesji, ona w życiu nikogo tam nie wpuści, oczywiście były tam też psy, które latały luzem dookoła.
Kiedy dowiedziała się pani że Magdalena R. oszukała również panią Krystynę Przybylską i inne osoby, zadzwoniła Pani do niej, co ona powiedziała?
Czytając te wszystkie artykuły zdenerwowałam się niesamowicie, przedzwoniłam do niej byłam wściekła, zadzwoniłam w furii, a ona urządziła sobie przez telefon ze mnie wielką kpinę. Najpierw mnie wyśmiała po tym jak powiedziałam jej parę gorzkich słów, bo nie sposób się hamować przy takiej osobie, ale ona sobie nic z tego nie zrobiła... Śmiała się wręcz i zapytała się czy jeszcze mam jej coś do powiedzenia. Stwierdziła na to wszystko, że jestem osobą o niskiej kulturze osobistej, beztalenciem skoro wierzę tabloidom i internetowi i ludziom, którzy się za jej plecami wypowiadają. Oznajmiła, że nie znam sytuacji do końca, że wierzę w bzdury, które są wypisywane na jej temat. Ona jest cały czas przez tych ludzi oczerniana i pomawiana i nie tylko ona, ale cała rodzina łącznie z jej synem, i że ona nas wszystkich załatwi i pociągnie do odpowiedzialności, do sądu, do prokuratury, że wszyscy będziemy ją przepraszać, a ja jeżeli jestem taką osobą, gdzie wierzę w to wszystko i ufam nie jej, a internetowi to ona nie ma ze mną o czym rozmawiać. I tu hit! - następnego dnia zadzwoniła jak gdyby nigdy nic przed południem i stwierdziła nie pamięta o czym ze mną wczoraj rozmawiała, że była na lekach. Właściwie, to się nic nie stało, źle się wtedy czuła i nie pamięta czego rozmowa dotyczyła.... to oczywiście kolejna i bajeczka, bo w pewnym momencie stwierdziła, że ja wierzę osobom z Internetu, a jak chcę sobie czytać te bzdury to sobie mogę je czytać tylko to mi nic dobrego nie przyniesie. Zresztą ona cały czas podtrzymuje z nami kontakt, teraz mówi że niszczymy ją, a ona w ogóle nie brała w tym udziału! Twierdzi, że ona przekazywała pieniądze jeszcze komuś innemu i ta osoba trzecia też ją oszukała. W sumie codziennie nęka mnie telefonami, a ja jestem bez mieszkania, bez oszczędności, z długami i jej bajeczkami...
Czyli ona cały czas nad wami pracuje żebyście się nie zgłosili do organu ścigania, czy do mediów?
Tak, dba o to, nawet dziś (06.12) do nas dzwoniła z zastrzeżonego numeru. Miała się kontaktować ze mną, ale skontaktowała się z moim mężem i tu kolejna bajeczka, że została okradziona, zostały jej zabrane wszystkie telefony, nie ma z czego korzystać z czego dzwonić nie będzie z nią jakiegokolwiek kontaktu, myślę że to jest kolejny rodzaj gry, kolejna jej bajka jakaś wymyślona na potrzeby tej sytuacji, być może będzie próbowała się ukrywać lub gdzieś zniknąć nie wiem, ta osoba jest zdolna do wszystkiego, posuwa się do takich metod że ja też czasami obawiam się wychodząc na ulicę.
Czy zgłaszaliście państwo się już na policję lub do jakichś innych organów że zostaliście oszukani?
Jeszcze nigdzie tego nie zgłaszaliśmy. Ten wstyd na ten moment nie pozwolił nam, gdzieś hamował nas żeby się zgłosić na policję. Rozmawiamy z mężem próbujemy wybrać drogę w jaki sposób rozwiązać tą sytuację, czy w sądzie cywilnym, czy w inny sposób. Pierwszy krok to upublicznienie tej historii. Zgłosiliśmy się, cieszę się że sprawa jest rozwojowa, że ludzie zaczynają się zgłaszać, pieniądze są kolosalne, które pobrała od ludzi i słyszę, że tak jak do nas, ona wciąż do każdego wydzwania dzień w dzień sprawdzając i pilnując, żeby tylko się nie zgłaszać, bo ona będzie miała dalsze problemy i tak dalej, jednocześnie ona nie robi nic żeby cokolwiek spłacić, a wręcz odwrotnie dalej okrada ludzi.
Pani widzi odzwierciedlenie swojej historii w opowieściach ludzi oszukanych przez panią R., które opisujemy i historię oszustwa pani Przybylskiej, Pani Eweliny, Pani Barbary?
Teraz już widzę, jasne, że jestem kolejną z osób poszkodowanych naciągniętą i wykorzystaną przez tą osobę. Zdaję sobie sprawę z tego, że będę niestety spłacała ten dług, niestety takich pieniędzy się nie spłaci od razu, natomiast, gdzieś po ludzku jest mi po prostu przykro, że dałam się w ten sposób omamić i zaufałam takiej osobie. Cały proceder się pokrywa tych oszukanych osób z moim przypadkiem. Ona nigdy nie chciała żadnych przelewów, tak jak u innych zawsze chciała gotówkę z ręki do ręki. Ona się bawi ludźmi myślę, że ona siedzi i się śmieje z tego, że zadzwoni do nas raz na jakiś czas, wymyśli jakąś bajeczkę znów na jakiś czas ma spokój, człowiek cały czas się łudzi tą nadzieją, że może odzyskać te pieniądze i myślę, że nie tylko ja, ale inni też, ale to wątpliwe abyśmy odzyskali nasze pieniądze. Też dodam, że gdy tylko słyszała, że mam pieniądze, a to od znajomych na mieszkanie, a to że kredyt otrzymałam to ona zjawiała się w momencie. Gdy mi nie pasowało, ona mówiła, że nawet o 24.00 może podjechać, byle przejąć gotówkę jak najszybciej. Sądzę, że te wszystkie pieczątki komorników, adwokatów były po prostu profesjonalnie podrobione.
Chciałabym ze swojej strony powiedzieć tylko na koniec, żeby ludzie się nie bali. Włocławek jest mały słyszy się różne odgłosy, że jest jeszcze wiele, wiele osób poszkodowanych, ja wiem, że to też jest wielki rodzaj wstydu, że człowiek został tak zmanipulowany, ale ona manipuluje skutecznie nami bo tego nie nagłaśniamy! Nie bójcie się i się zgłaszajcie pokazujcie się, że też zostaliście oszukani przez tą osobę im nas więcej tym lepiej. Myślę, że w końcu ta sprawa zostanie załatwiona, bo nie można pozwolić na taki proceder, że w tej chwili trzy osoby, które jakby zawiązały spółkę: ona, jej mąż i jej syn, który podobno skończył prawo, i który prawdopodobnie nią kieruje, ta szajka złodziejska - trzymają rękę na całym Włocławku. Nie może być tak, że trzy osoby zastraszyły ludzi z Włocławka i każdy się obawia o swoje życie czy o swoje domostwo. Te osoby żyją jak pączek w maśle okradły nas, żyją za nasze pieniądze na wysokim poziomie. Opływają w luksusy dokładnie o tym wiem! Kupują sprzęty różnego rodzaju, za sumy bajońskie, naprawdę niech nikt się nie boi. Jeżeli takie osoby nie będą się zgłaszać i dalej jej wierzyć to dalej ten proceder będzie się utrzymywał, ona dalej będzie mamiła ludzi i wszystkich okradała kogo jeszcze nie dopadła!
Może mi ktoś zarzuci, że miałam jedno mieszkanie chciałam następne, że jestem pazerna. Ja też mam rodzinę, jeżeli ktoś mi stwarza możliwość okazyjnego zakupu mieszkania dzięki czemu mogę zabezpieczyć przyszłość rodziny poprzez to, że w przyszłości moje dziecko będzie miało mieszkanie to dlaczego mam nie skorzystać? Owszem, następne mieszkania chcieliśmy wynająć, stanowiłyby zabezpieczenie finansowe być może byśmy kiedyś je sprzedali, gdyby potrzebne były pieniądze np. gdybyśmy zachorowali. Nigdy nic nie wiadomo.
Na koniec chciałabym zaapelować do ludzi postronnych, którzy krytykują w sieci oszukanych za ich naiwność. Magdalena R. cały czas świetnie się ukrywa, świetnie się maskuje i dalej naciąga ludzi, bo nie wszyscy wiedzą o jej działalności też dlatego że, poszkodowani się nie zgłaszają w obawie przed hejtem. Ja wiem, że ilu ludzi tyle opinii, jedni współczują inni hejtują. Miejcie świadomość, że hejtując osoby oszukane wspieracie proceder tej osoby.
Jak twierdzą poszkodowani, którzy prowadzą własne śledztwa, Magdalena R. posiada niewielkie udziały kamienicy przy ul. 3-go Maja, której stan pozostawia wiele do życzenia. Do niedawna miała także zamieszkiwać w miejscowości Chełmica gmina Fabianki, ale jej dom miał zostać zlicytowany i jest tam nowy właściciel.
*Artykuł przygotowany został 8 grudnia. W tym czasie Magdalena R. dwukrotnie deklarowała oddanie całej sumy. Ostatecznie obiecała zwrócić całą kwotę do dziś tj. do środy 13 grudnia do godz. 15.00. To ostateczna data i godzina, więc wstrzymaliśmy publikację. Podczas wczorajszej rozmowy pani Adrianny i jej męża z Magdaleną R. gdy wyznaczali ostateczny termin, że ani dnia ani godziny dłużej nie będą czekać, bo wkrótce może trafić za kratki, więc stamtąd już nie odda Magdalena R. jak relacjonuje małżeństwo parsknęła śmiechem twierdząc, że jest tak "poustawiana", że nikt jej nie ruszy. Pieniędzy dziś nie oddała. Nie kontaktowała się dziś z naszymi rozmówcami.
Kolejne dwie historie oszustw z którymi zgłosili się poszkodowani opiszemy po świętach. Osoby, które rozważają przedstawienie swojego przypadku zapraszamy do kontaktu e-mail [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze