Dziś sprawa pana Piotra, który Magdalenie R. przekazał trzy lata temu 137 000 zł. Przypomnijmy, że od 2019 roku kobieta proponowała kilkunastu osobom we Włocławku i okolicach zakup mieszkań z licytacji komorniczych lub aut poleasingowych. Część przypadków opisywaliśmy na Portalu Włocławek, ale są też poszkodowani których nie znamy, ich sprawy toczą się w Sądzie Rejonowym, lub są etapie badania sprawy w Prokuraturze.
Dla usystematyzowania pierwszy z ostrzeżeniem do mediów (jeszcze telewizji CW24) zgłosił się w roku 2015 mężczyzna, od którego Magdalena R. pożyczyła ponad 100 tys. zł na rewitalizację kamienicy. Następnie w roku 2020 poznaliśmy historię pani Eweliny i jej bliskich, których Magdalena R. namówiła na zakup mieszkań po licytacjach komorniczych. Historia opisana TUTAJ i TUTAJ. W listopadzie tego roku zgłosiła się włocławianka, która straciła 37 000 zł. Magdalena R. miała pomóc jej w zakupie auta w niskiej cenie, poleasingowego. Niepełnosprawna kobieta straciła oszczędności. Opowiedziała przy tej okazji jak Magdalena R. naciągnęła jej znajomą, przez którą się poznały. Pisaliśmy na ten temat TUTAJ. Kolejna poszkodowana kobieta była przez Magdalenę R. namawiana na kupno mieszkań z licytacji komorniczych i samochodów, straciła podwójnie, gdyż wciągnęła za namową Magdaleny R. w to swoich znajomych. Historia do przeczytania TUTAJ. W międzyczasie wybuchła ogólnopolska afera w której poszkodowaną jest mieszkanka Gdyni, mama zmarłej Anny Przybylskiej - Krystyna Przybylska. Tu Magdalena R. pożyczyła blisko milion złotych, twierdząc że musi zapłacić podatek za spadek. Pisały o tym niemalże wszystkie media, również my, link TUTAJ. Zupełnie nieznane nam przypadki z Włocławka opisała Gazeta Wyborcza TUTAJ.
Dziś opisujemy historię pana Piotra. Kwota, na którą stracił to 137 000 zł.
W jakich okolicznościach poznał Pan Magdalenę R. ?
Panią Magdalenę poznałem przez panią Agnieszkę. One się przyjaźniły, były bardzo dobrymi znajomymi. Przed tą sytuacją panią Magdę znałem tylko na "dzień dobry" nie prowadziłam z nią żadnych rozmów. Pierwszy sygnał jaki do mnie dotarł o mieszkaniach po komorniczych, które można kupić w niższej cenie to rok 2019. Pani Agnieszka do mnie przyszła i coś zaczęła mówić o możliwości zakupu mieszkań z licytacji komorniczych. Nawet wówczas wspomniałem mojemu ojcu, że dziewczyny mają takie znajomości, że mogą zakupić takie mieszkania, ale temat się jakoś urwał. Na początku lipca zmarła mi żona. Dosłownie dwa dni po jej pogrzebie zostałem zaproszony do domu pani Agnieszki, gdzie była właśnie Magdalena. Zaczęła wtedy nakręcać temat zakupu trzech czy czterech mieszkań, świetnej okazji no i ze względu na moją znajomość z Agnieszką, otrzymałem taką właśnie ofertę. Mówiła, że wie o mojej sytuacji i chce pomóc, padło pytanie czy bym nie chciał tego jednego mieszkania. Moja córka akurat wtedy była za granicą, pracowała aby uzbierać na własne mieszkanie. Zbyt wiele nie myśląc zdecydowałam się, pomyślałem, że wtedy mogłaby wcześniej wrócić i mieszkałaby we Włocławku. Pieniądze zostały przekazane bardzo szybko i równie szybko otrzymałem propozycję następnego mieszkania.
Gdybyśmy mieli to umieścić w czasie, jaki to rok ?
To był 2020 rok, lipiec, przekazałem na dwa mieszkania w dwóch transzach 98 000 zł. W szczegółach opowiadała jak będzie wyglądał cały przebieg transakcji, co musi zrobić komornik i od razu zaproponowała trzecie mieszkanie na osiedlu Południe. Żeby się uwiarygodnić przedstawiała mi dokumenty z banku ile ma na koncie. Mówiła o sprawach spadkowych po ojcu, że jest majętna, ale problem jest taki, że te pieniądze, które posiada na koncie na ten moment są nie do ruszenia. Przekazałem jej wówczas dodatkowe pieniądze w sumie 137 000 zł.
Na jakich ulicach miały się znajdować te mieszkania?
Na ulicy Noakowskiego, Zbiegniewskiej i Fredry.
Czy wspominała nazwisko komornika, który miał przeprowadzić te sprawy mieszkań pochodzących z licytacji komorniczych? W wielu przypadkach przewija się to samo nazwisko, tego samego komornika (podajemy nazwisko).
Nigdy nie wymieniała jego nazwiska, ale znam tego komornika. Wielokrotnie pojawiał się u niej, gdy prowadziła sklep z odzieżą, nieopodal sklepu, który ja wówczas prowadziłem.
Kiedy pan pierwszy raz stwierdził, że to trwa za długo, że być może pan padł ofiarą oszustki?
To było wtedy, gdy na łamach Portalu Włocławek pojawił się artykuł o Magdalenie R. i o tym, że pobrała od jakichś kobiet pieniądze na mieszkania komornicze i ich nie oddała. Przesłała mi to koleżanka, bo akurat nie byłem czytelnikiem państwa portalu. Następnego dnia pojechałam do Agnieszki i one były obie na miejscu. Zapytałem: "O co tu chodzi? Tu jest wszystko opisane tak jak ze mną!" Usłyszałam wtedy, że to się wszystko wyjaśni, że to są pomówienia, że ktoś za to "beknie". Co ważne, ona nigdy nie dała mi odczuć, że ucina kontakt, że nie odbierze telefonu, że się nie pojawi. Na bieżąco się tłumaczyła, nigdy mnie nie zbywała, a jedynie przeciągała. A to na poniedziałek bo księgowa, a to na czwartek bo musi jechać do Warszawy, bo musi załatwiać sprawę spadkowe, co jakiś czas wypływały nowe dokumenty potwierdzające jakby przekazywanie pieniędzy z jednego urzędu do drugiego albo, że na przykład czeka na podpis naczelnika Urzędu Skarbowego we Włocławku. Ja przez półtora do dwóch lat wierzyłem cały czas, że to się uda. Byłem tak przekonywany, tak mamiony, tak dbała o to żebym nie zwątpił, że byłem pewien, że sprawa zakończy się dla mnie pozytywnie. W międzyczasie proponowała różne biznesy wspólne rozpoczęcie działalności - na przykład sprzedaż samochodów, które zalegają na parkingach "poflotowych", czy ściąganie towarów powystawowych z różnych marketów, gdzie twierdziła, że to za grosze można kupić, a drogo sprzedać.
Wielu osobom pani R. robiła różne prezenty lub też oddawała jakieś niewielkie kwoty. Te działania zapewne miały ją uwiarygodnić. W ten sposób kupowała jeszcze troszeczkę czasu. Czy w pana przypadku oddała choćby 1 000 zł?
Była taka sytuacja, że w takiej luźnej rozmowie powiedziałem, że muszę jechać po pralkę, na co ona stwierdziła, że przywiezie mi nowiutką. Dosłownie nie minęły 3 dni pralka była. Gdy wspomniałem o tym, że łóżko dla córki się rozleciało otrzymałem nowy tapczan z Ikei zapewne za pieniądze, które jej wcześniej przekazałem. Trzecią sprawą był laptop. Powiedziała żebym nie kupował nowego ona mi załatwi. Za 500 zł otrzymałem nowy laptop zapakowany, zalakowany twierdziła, że to wszystko z tak zwanych wystawek i że będziemy tym wszystkim wkrótce handlować. Tylko ona musi pozałatwiać wszystkie sprawy spadkowe po ojcu, bo to ją wstrzymuje w działaniach.
Namawiała pana na wciągnięcie kolejnych osób, czy to na mieszkania komornicze czy na samochody poleasingowe?
Była taka sytuacja, że zapytała o to czy nie znam kogoś, kto mógłby wyłożyć pieniądze na samochód. Poznałem ją z moim znajomym, który prowadzi działalność, ale on ten samochód chciał zobaczyć i stwierdził, że musi go wziąć w zastaw. Więc temat się urwał. Często powtarzała na przykład, że gdyby miała teraz 30 000 zł to wpłaciłaby do Urzędu Skarbowego i wszystko by załatwiła, wszystko by przyspieszyło, szybciej by odzyskała pieniądze, które jej się należą. Próbowała w ten sposób jeszcze ode mnie wyciągnąć pieniądze, ale już jej powiedziałem, że nie mam żadnych pieniędzy i że czekam za tymi mieszkaniami albo zwrotem pieniędzy.
Czy zadłużył się pan z powodu tej całej sytuacji?
Tak, zadłużyłem się, ale nie po to żeby jej przekazać te pieniądze tylko później, gdy mi były już potrzebne. Wypadła pewna życiowa sytuacja, nie miałem oszczędności musiałem wziąć kredyt. Gdybym miał te oszczędności nie musiałbym brać kredytu. Zabrała mi wszystko co miałem wtedy odłożone więc zaciągnąłem kredyt na 100 000 zł.
A czy ta pana znajoma Agnieszka również "zainwestowała" czy może była wspólniczką Magdaleny i wciągała kolejne osoby?
Trudno mi powiedzieć. Były takie sytuacje kiedy mówiła, że ostatni rok kupuje węgiel, bo czeka i przeprowadzi się do bloków. Wyglądało jakby również miała te mieszkania otrzymać, z drugiej jednak strony cały czas uwiarygodniała R., trudno mi powiedzieć... Była taka sytuacja, że obie oskarżyłem o oszustwo twarzą w twarz. Wówczas Agnieszka powiedziała, że Magdalena została zlicytowana, straciła dom pod Włocławkiem i że nic już nie ma, ale z kolei za kilka dni Magdalena przyjechała do mnie z nowymi dokumentami to były potwierdzenia z banku, że na jej koncie znajdują się ogromne kwoty zarówno w złotówkach jak i w euro. Te dokumenty miały spowodować, że jeszcze zaczekam, nie udam się na policję, a ona obiecała oddać mi gotówkę albo równowartość w towarze.
Czy te potwierdzenia bankowe pochodziły z banku (podajemy nazwę banku)?
Tak, to były potwierdzenia z tego banku.
Czy posiada pan jakieś dokumenty, że przekazał p.Magdalenie tak wysoką kwotę?
Tak, posiadam umowę (tutaj otrzymaliśmy do wglądu treść umowy. Widnieje na niej podpis pani Magdaleny, podpis pana Piotra, a także adresy i dane z dowodów osobistych) kwota na umowie to 137 000 zł. Umowa spisana była później na tą kwotę, ponieważ wcześniejsze umowy opiewały na mniejsze kwoty, na te przekazane w transzach. Termin na umowie na oddanie tych pieniędzy minął rok temu. Zawsze miała jakąś wymówkę, gdy zacząłem naciskać, żeby oddała mi te pieniądze, potrafiła ze łzami w oczach opowiadać jak to nie może przebić się przez taką a taką barierę prawną. Zawsze miała gotową odpowiedź na moje ponaglenia, na moje pytania.
Czy zgłaszał pan sprawę organom ścigania?
Ja prowadzę dwa sklepy spożywcze, córka też prowadzi sklep. Wiadomo, jestem sam, więc muszę też zadbać o dom. Po prostu nie zmobilizowałem się przez ten czas żeby pójść na policję, ale chyba już najwyższy czas. Ona mnie tak chyba zresztą też nauczyła: z dnia na dzień, od poniedziałku do piątku, a wytrzymam jeszcze chwilę, a wytrzymam jeszcze tydzień i tak odwlekałem, ale mam bardzo dużo dowodów zebranych na przestrzeni czasu.
Czy ona ma z panem cały czas kontakt? Dzwoni i zapewnia, że odda pieniądze, jak to wygląda?
Był taki moment, że ją zablokowałem i powiedziałam, że odblokuje jak mi odda pieniądze. Znalazła mnie na działce, podjechała samochodem i powiedziała, żebym ją odblokował bo chcę się spotkać bo to bardzo ważna sprawa. Bardzo mnie wtedy prosiła żebym tego nie zgłaszał, że ma małoletniego syna, że dziecko zostanie bez matki i oczywiście, że jeżeli zawiadomię prokuraturę to sprawy spadkowe zostaną wstrzymane i wtedy już na pewno nie odda tych pieniędzy.
Jakimi pojazdami poruszała się pani Magdalena bo wiele osób twierdzi, że jeździła luksusowymi pojazdami.
Podjeżdżała do mnie różnymi samochodami. Raz gdy podjechała Land Roverem spisałem rejestrację. Twierdziła, że pożyczyła go od pewnego mężczyzny i faktycznie potem widziałem, że mężczyzna porusza się tym samochodem. Podjeżdżała także Audi Q7 no i Mercedesem, którym prawdopodobnie cały czas porusza się jej mąż. Kiedyś podjechała do mnie Peugeotem powiedziała, że pochodzi z tego parkingu na którym są samochody na sprzedaż, ale tylko ten Peugeot mogła wziąć ponieważ tylko on miał ubezpieczenie, no i był on na niebieskich "blachach". Oczywiście proponowała mi żebyśmy tymi pojazdami jak tylko je przejmie, cały parking tych samochodów, to żebyśmy nimi handlowali. Miałem zajmować się sprzedażą i z nią dzielić pieniędzmi ze sprzedaży.
Czy te samochody miały stać na parkingu podziemnym w Łodzi?
O Łodzi słyszałem, ale o parkingu podziemnym nie.
Wielu osobom pokazywała zdjęcia tych samochodów na parkingu, a panu jakieś zdjęcia pokazywała?
Mi pokazywała zdjęcie pięknego apartamentu. Apartament był wartości 1 mln 200 zł, a chciała za niego 400 000 zł. W Gdyni.
Pan jako jedyny jak do tej pory z osób z którymi rozmawiałam otworzył ten depozyt rzekomy sądowy czyli kopertę z kluczami jak te klucze wyglądały?
Rozerwałam tą kopertę zajrzałam do środka, to był pęk jakiś kluczy, które w ogóle nie były od mieszkania, nie wiem od czego były. Oczywiście zrobiła z tego wielką aferę, że bardzo źle zrobiłem teraz się znowu przez to przedłuży (przez to, że otworzyłem kopertę) że zerwałem pieczęć i tak dalej...
Pieniądze przekazywał pan tylko i wyłącznie w gotówce?
Tak, przelewy nie wchodziły w grę. Tylko gotówka, co ważne ona ciągle miała przy sobie bardzo duże sumy pieniędzy. 20, 30, 5 tysięcy zł. Zawsze miała jakieś wysokie sumy, pewnie tych oszukanych osób.
Pan Piotr na przestrzeni czasu wysyłał Magdalenie R. wiele smsów, wykonywał wiele telefonów, także ponaglał osobiście. Część z nich przekazał nam do publikacji.
Jak dowiedzieliśmy się od innych poszkodowanych, których sprawy m.in opisali dziennikarze Gazety Wyborczej, aby się uwiarygodnić Magdalena R. zapraszała ich do jednego z banków we Włocławku. Tam pracownica banku potwierdzała niezdecydowanym na pożyczkę osobom, że pani R. dysponuje ogromnymi środkami pieniężnymi. Pracownica placówki bankowej zapraszała Magdalenę R. oraz osobę, którą ta ze sobą przyprowadzała do osobnego pomieszczenia stwarzając pozory wyjątkowości klienta, Magdalena R. miała być traktowana jak VIP. Pracownica banku miała wystawiać także dokumenty poświadczające zasoby finansowe Magdaleny R.. Zgromadzony kapitał na dokumentach widniał w złotówkach oraz w euro. Na jednym koncie miała mieć 740 tys. euro, na drugim 1,5 mln zł.
Jak nieoficjalnie ustaliliśmy pracownica banku otrzymywała od Magdaleny R. za pomoc liczne prezenty, nie wykluczone, że także korzyści finansowe. Magdalena R. wspomniany bank odwiedzała bardzo często, a nawet jeszcze w ubiegłym tygodniu. Pracownica, o której mowa nie pojawiła się dziś w oddziale banku, jak informują nas poszkodowani, natomiast jej bezpośrednia przełożona - kierowniczka, która miała wspierać proceder i także czerpać korzyści z tego tytułu pozostaje jak wynika z naszych informacji poza podejrzeniem. Pozostaje pytanie po co Magdalena R. pojawiała się w banku? Czy przywoziła gotówkę? Czy w związku z tym, że jej dom został zlicytowany, a konto jest zajęte przez komornika mogła korzystać z kont pracownic banku? Gdzie mogły trafiać pieniądze i przelewy i czy możliwe jest, aby przechodziły przez prywatne konta pracownic lub konta ich bliskich? Miejmy nadzieję, że bank stanie na wysokości zadania i udostępni prokuraturze historię przelewów zarówno pracownic banku jak i ich rodzin. To rozwiałoby wiele wątpliwości.
Kontakt z autorką artykułu: [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze