Miasto chwali się przebudową 5 zatok autobusowych we Włocławku, mieszkańcy wręcz przeciwnie, krytykują i trudno nie przyznać im racji. Każde zainwestowane pieniądze w infrastrukturę powinny w teorii poprawiać funkcjonalność, ulepszać komunikację, upłynniać ruch, tymczasem teoria teorią, a praktyka, praktyką. W rzeczywistości na ul. Kaliskiej w pobliżu ronda Falbanka, zamiast szumnie brzmiącej przebudowy - zlikwidowano zatokę autobusową. Autobusy zatrzymują się obecnie na jezdni, a przy większym ruchu powstają korki nie tylko na ul. Kaliskiej, ale ruch zatrzymuje się także i na samym rondzie. Miejsce zatoki autobusowej którą zlikwidowano wypełnił chodnik i trawniki, a przecież ideą tworzenia zatok autobusowych było to, aby autobusy nie blokowały ruchu. Pojazdy nie mogą wyminąć autobusów MPK zatrzymujących się na jezdni, muszą czekać, aż odjadą. Jeden z kierowców skierował do redakcji naszego portalu kilka gorzkich słów, które zdają się podzielać także internauci na włocławskich forach.
"Likwidacja zatoki autobusowej przy rondzie Falbanka, to chory pomysł chorej głowy. Miało być lepiej a wyszło jak zwykle, jak a drogach powiatowych, gdzie autobusy PKS zatrzymują się na jezdni, a kierowcy czekają aż odjadą, tylko że tego ruchu w mieście do wsiowego nie można porównać. Czy idziemy w stronę wsi? Weźcie się zapytajcie czy oni to poprawią czy takie spie**one to ma zostać" - (pisownia oryginalna) - napisał internauta, który podpisał się "kierowca"
Przetarg został rozstrzygnięty z końcem października. Likwidacja zatoki autobusowej została wykonana przez firmę Drogtom, a koszt przebudowy 5 zatok na terenie miasta kosztował w sumie blisko 1,5 mln złotych.
"Postępowanie jest podzielone na pięć zadań, a przebudowa czeka przystanki: przy al. Chopina przy skrzyżowaniu z ulicą św. Antoniego; przy ul. Promiennej przy skrzyżowaniu z ul. Chocimską; przy ul Kaliskiej przy skrzyżowaniu z ul. Dziewińską; przy ul. Kaliskiej przy skrzyżowaniu z ul. Żeromskiego, a także przy ul. Kaliskiej (przystanek o nazwie FALBANKA 01)".- informował ratusz.
Wartość zamówienia wyniosła dokładnie 140 263 6,87 PLN. Wartość przebudowy przystanku o którym mowa o nazwie - Falbanka 1 jak czytamy w dokumentacji przetargowej to wartość 302 038,92 PLN.
"Politycy PISPOLEWICA gdy starują w wyborach to nigdy nie mówią, że po elekcji utrudnią nam życie kosztownymi i nieprzyjemnymi w skutkach działaniami. Zawsze obiecują progres i większy dobrobyt... oczywiście poza głoszeniem światopoglądowych głupotek w stylu: "prawica" czy "lewica". Zablokowanie pasa jezdni na ulicy Kaliskiej to świadome i planowe niszczenie miasta na rzecz światowych firm, które cieszą się, że "lokalsi" będą mieli pod górkę. Gdy kilka lat temu w Poznaniu padł z ust rezydenta pomysł zwężania jezdni w tym mieście, aby utrudnić ruch aut nieomal wszyscy parsknęli śmiechem, że temu funkcjonariuszowi z PO odbiła woda sodowa. Dziś szykany dla rozwoju miast w Polsce są już powszechnie stosowane. Nazywają to różnie np. "woonerfami". W terminologii używanej przez graczy internetowych "znerfić coś" to jak zepsuć, obniżyć funkcjonalność. Politycy PiS, Po i Lewicy w ciągu ostatnich kilku lat czy na szczeblu rządowym czy samorządowym nerfią nam życie w coraz szybszym tempie i jeszcze wmawiają, że to jest dla nas dobre. Daleko tym karierowiczom do planistów z PRLu czy takich wizjonerów jak poprzedni prezydent Poznania Pan Grobelny, ale niestety nieświadomi obywatele ich wybierają. We Włocławku zaplanowano w sposób sensowny rozwój już kilkadziesiąt lat temu. Jak zepsuli te plany ci, którzy podobno są spadkobiercami politycznymi po dawnej władzy a tak na prawdę do kostek im nie sięgają? Na przykładzie Al. Jana Pawła, gdzie jezdnia miała mieć dodatkowe dwa pasy ruchu a zamiast tego zrobili park (w lesie nota bene). Inna sprawa to przedłużenie Al. Królowej Jadwigi, które w planach miało być cztero-pasmową jezdnią. Dziś już wiemy że dawne plany zostały znerfione. Oprócz tego cudacznego przystanku na Kaliskiej w minionych latach władze posadziły setki drzew w miejscach gdzie mogły by być parkingi, i tak dalej i tak dalej - nie dziwmy się, że ludzie ambitni będą wyjeżdżali do krajów gdzie takie idiotyzmy nie maja miejsca. Jako prezydent nigdy bym nie podjął takiej decyzji. Władza, która wybrali mieszkańcy głównie nie mieszka we Włocławku i nie odczuwa tak skutków swoich działań jak mieszkańcy. Przyjeżdżają do Włocławka, znerfią coś i wracają na prowincje."- komentuje Maciej Maciak, były kandydat na prezydenta Włocławka
Poniższe wideo obrazuje jak wygląda obecnie problem:
Napisz komentarz
Komentarze