Witam serdecznie. W związku z ciekawym wpisem, którego Pan dokonał na swoim Facebooku o tym,że każdy Polak płaci rocznie 40 zł alimentów, chciałabym zapytać skąd pochodzą dane i w jaki sposób płacimy za rodziców uchylających się od obowiązku alimentacyjnego?
Dane dotyczące alimentów, jakie publikuję czy to na Facebooku, czy na Twitterze, pochodzą ze źródeł ogólnie dostępnych, choć przyznaję, często mało znanych. Nie ukrywam, że staram się „odczarować” nieco tę kwestię i czasem te posty są wyrazem zwykłej ludzkiej bezsilności wobec postaw prezentowanych przez niektórych dłużników. Odkąd ponad dwa lata temu zostałem członkiem Zespołu do spraw alimentów, powołanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich oraz Rzecznika Praw Dziecka, staram się nie tylko szukać rozwiązań, które wspomogłyby sytuację miliona dzieci czekających na zasądzone alimenty, ale przede wszystkim nagłaśniać ten problem jak najszerzej.
W mojej, relatywnie niewielkiej, kancelarii prowadzę obecnie ok 1500 spraw dotyczących egzekucji alimentów, a w ostatnich pięciu latach, średnioroczny wpływ spraw alimentacyjnych oscyluje w granicach stu. To jest moja skala problemu, skala „mikro”. W skali „makro” wygląda to tak, że wszyscy komornicy w Polsce prowadzą ponad 600 tysięcy takich spraw, a rocznie wpływa około 60 tysięcy nowych. Jest to tendencja, z którą mamy do czynienia od dłuższego czasu.
Co do ostatnio przekazanej informacji, o tym, że każdy Polak, niezależnie od wieku, „dorzuca się” do alimentów w kwocie około 40 złotych rocznie, to wynika ona z prostego wyliczenia. Otóż środki na Fundusz Alimentacyjny pochodzą z budżetu państwa. Rocznie wydaje on dzieciom świadczenia w wysokości 1,5 mld zł, a 200 mln zł kosztuje jego obsługa. Otóż podzieliwszy owe 1,5 miliarda na 38 milionów Polaków otrzymujemy kwotę 40 złotych. Zdecydowałem się przedstawić to w taki sposób, bowiem o ile miliard, czy dwa to dla normalnego człowieka kwoty abstrakcyjne, a w dodatku „państwowe”, czyli „niczyje”. Zupełnie inaczej wygląda to w sytuacji, kiedy zdamy sobie sprawę, że pieniądze w Funduszu nie biorą się „z powietrza”, tylko z naszych podatków i stanowią pomoc dla blisko 300 tysięcy dzieci, które bez tego wsparcia nie otrzymałyby należnych alimentów. Dzieci, którym taka pomoc się należy jest oczywiście dużo więcej, jednak z uwagi na bardzo niskie kryterium dochodowe, uprawniające do otrzymania świadczenia z Funduszu, są jej pozbawione.
Skoro więc wszyscy finansujemy Fundusz, czyli de facto – rodziców, którzy nie płacą alimentów zasądzonych na swoje dzieci, to wszystkim nam powinno zależeć na jak najlepszej ściągalności, a przede wszystkim, na tym, aby dzieci otrzymywały należne im pieniądze bez konieczności korzystania z pomocy komornika.
Co należałoby poprawić w obecnie funkcjonującym prawie, aby zmusić do odpowiedzialności – nieodpowiedzialnych rodziców? Jak wynika z danych dług alimentacyjny przekroczył 10 mln złotych?
Zmiany w prawie powoli się pojawiają. Wiele z nich wypracowano zresztą podczas prac wspomnianego przeze mnie Zespołu. Pierwsza i podstawowa zmiana to oczywiście modyfikacja słynnego artykułu 209 kodeksu karnego i najważniejsza moim skromnym zdaniem nowość, czyli wprowadzenie mobilnego dozoru elektronicznego. Osobiście od dawna postulowałem taki dozór, jako formę mobilizacji tych dłużników alimentacyjnych, którzy mogliby pracować, ale tego nie robią, względnie pracują na czarno i cieszę się, że przynajmniej teoretycznie ten środek został wprowadzony. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby faktycznie z tego środka korzystano, jednak nie przestaję wierzyć, że tak się stanie.
Nie uważam i nigdy nie uważałem żeby dłużników alimentacyjnych należało zamykać w więzieniach. To jest zupełnie bez sensu. Jako podatnik, nie godzę się na to, żeby z moich pieniędzy utrzymywać dłużników alimentacyjnych. Koszt miesięczny utrzymania osadzonego w zakładzie karnym to przeszło 3 tys. złotych. Do tego taki osadzony nie pracuje. A alimenty nadal powinien płacić. Dziecko nie dostaje alimentów, a podatnicy utrzymują jego rodzica. Przecież to kompletny absurd. Nie dość, że nierzadko taki rodzic staje się dłużnikiem Funduszu Alimentacyjnego, z którego wypłacane są zasądzone od niego alimenty to jeszcze dodatkowo ponosimy koszty utrzymania więźnia. Z kolei ów dłużnik wychodzi z zakładu karnego z jeszcze większym zadłużeniem, tym razem wobec Funduszu i na dobrą sprawę nie ma żadnej motywacji, żeby coś z tym zrobić. To jest błędne koło.
Kolejnym pomysłem na zmianę obecnej sytuacji jest RUDA, czy Rejestr Uporczywych Dłużników Alimentacyjnych. RUDA w założeniu miała pełnić funkcję prewencyjną, a nie opresyjną i z założenia nikomu znalezienie się w takim rejestrze miało się nie opłacać, nie tylko z powodów finansowych, ale również społecznych. Dostępność rejestru uniemożliwiałaby zachowanie anonimowości tym, którzy dziś uchodzą za osoby niezwykle rzetelne, mimo, że zalegają z alimentami.
Niedawno rząd przyjął projekt ustawy, która zakłada, że dłużnicy alimentacyjni będą wpisywani do Krajowego Rejestru Zadłużonych – w całości jawnego i dostępnego przez Internet. Jest to bardzo podobne rozwiązanie.
Jednak zarówno dozór elektroniczny, jak i RUDA to działania co prawda prewencyjne, ale mimo to podejmowane na etapie niepłacenia już zasądzonych alimentów, podczas, gdy w mojej opinii podstawowy błąd popełniany jest już na etapie ich zasądzania.
I to kolejna rzecz, nad która warto się zastanowić. Dziś obie strony, czyli rodzice, podczas określania wysokości alimentów, w istotny sposób zniekształcają rzeczywistość. Jedna strona stara się wykazać jak najmniejszymi dochodami, aby nie zostać w swym mniemaniu „oskubanym” przez byłą partnerkę, czy partnera, a z kolei druga strona, z góry zakładając, że sąd orzeknie mniej, niż zawnioskuje, „na wszelki wypadek” domaga się większej kwoty, niż realnie mogłaby otrzymać. W efekcie otrzymujemy alimenty albo zaniżone, albo nie przystające do dochodów osoby zobowiązanej.
Rozwiązaniem tego problemu byłoby wprowadzenie tabeli wysokości alimentów. Tabela, wzorowana na podobnych rozwiązaniach, stosowanych w krajach Europy Zachodniej, określałaby wysokości minimalnych alimentów i pozwalałaby obliczyć stosowną wysokość alimentów w zależności od dochodów rodzica i wieku dziecka. Tabela winna być skonstruowana na podstawie obliczeń realnych kosztów utrzymania dzieci i corocznie uaktualniana. Zapobiegłoby to zasądzaniu alimentów w wysokości nieadekwatnej do realiów ekonomicznych lub możliwości finansowych rodzica.
Jakie są mechanizmy, których można użyć aby zmusić delikwenta do płacenia alimentów?
Mechanizmy mobilizujące dłużnika do spłaty zaległych alimentów są w zasadzie dwa. Jednym jest egzekucja komornicza, podczas której komornik, wykorzystując nadane mu przez Państwo uprawnienia, w sposób przymusowy odzyskuje zasądzone środki.
Oznacza to możliwość zajmowania majątku dłużnika, w tym m.in. wynagrodzenia za pracę oraz rachunków bankowych, czy wierzytelności. Jeżeli dłużnik jest zatrudniony w ramach umowy o pracę, zajęciu na alimenty podlega 60 % jego zarobków. Możliwe jest też zajęcie majątku ruchomego dłużnika, a niekiedy, na osobny wniosek wierzyciela, także i należących do dłużnika nieruchomości.
Drugi sposób to nacisk ze strony najbliższego otoczenia. Gdyby taki dłużnik, nie spotykał się z aprobatą, tak jak często dzieje się to dzisiaj, kiedy rodzina pomaga nie tylko pomaga mu ukrywać majątek, ale też nierzadko mobilizuje do „oszukiwania komornika”, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Gdyby obecne partnerki i partnerzy dłużników podchodzili do tematu bardziej uczciwie i zachęcali dłużnika do spłaty, ściągalność istotnie by wzrosła.
Jeżeli dłużnik nie płaci, kto może zostać obciążony obowiązkiem płacenia jego długów? Słyszałam i o przypadkach w których rodzice ojca uchylającego się od alimentów, musieli spłacać zobowiązania wobec Funduszu Alimentacyjnego. Czy Pan to potwierdza?
Teoretycznie możliwa jest sytuacja, w której można dochodzić alimentów od rodziców dłużnika. Co prawda obowiązek alimentacyjny ma charakter osobisty, jednak zgodnie z prawem może przybrać szerszy zakres, a mianowicie spoczywać też na rodzicach, a nawet rodzeństwie. Oznacza to, że w pewnych sytuacjach dziadkowie muszą płacić alimenty na swoje wnuki. Jest to tzw. dalszy obowiązek alimentacyjny.
Jednak podstawowym warunkiem domagania się alimentów od dziadków jest tzw. niedostatek życiowy wnuka, co przejawia się w niemożliwości samodzielnego utrzymania się i niemożliwości uzyskania środków od rodzica. Aby dochodzić alimentów od dziadków, należy złożyć pozew do sądu. Sąd określając wysokość alimentów ustala potrzeby uprawnionego, jak i możliwości zarobkowe oraz sytuację materialną dziadków.
Po uzyskaniu tytułu wykonawczego, w razie nie realizowania obowiązku przez dziadków, sprawę można skierować do komornika.
W praktyce są to jednak sytuacje bardzo rzadkie, a jeśli już występują, to zasądzane są alimenty w bardzo niskiej wysokości.
Co może zająć na poczet długu alimentacyjnego komornik?
Wierzyciel, a właściwie jego pełnomocnik, czyli zwykle rodzic sprawujący stałą opiekę nad dzieckiem, kierując do komornika wniosek o wszczęcie egzekucji, nie ma obowiązku wskazywać ani sposobu egzekucji, ani majątku dłużnika, z którego egzekucja ma być prowadzona. W takiej sytuacji przyjmuje się, że wniosek dotyczy wszystkich sposobów egzekucji (oprócz egzekucji z nieruchomości, która wymaga osobnego wniosku), a komornik poszukuje składników majątku dłużnika z urzędu. Jednak wiedzą o ewentualnym majątku, czy dochodach dłużnika, warto podzielić się z komornikiem. Im więcej komornik wie się o dłużniku, tym lepiej dla wierzyciela.
Oprócz wspomnianej już egzekucji z wynagrodzenia za pracę, rachunków bankowych, czy wierzytelności, konieczna może być egzekucja z ruchomości, czyli tych rzeczy należących do dłużnika, które można spieniężyć w drodze licytacji i z uzyskanej kwoty spłacić zadłużenie. Oczywiście nie wszystkie ruchomości można zająć i sprzedać. Spod egzekucji wyłączone są, między innymi, przedmioty urządzenia domowego, ubranie codzienne niezbędne dla dłużnika i jego rodziny, a także ubranie i narzędzia niezbędne do pracy zawodowej. Dotyczy to też przedmiotów koniecznych do nauki, dokumentów osobistych, przedmiotów kultu religijnego, czy przedmiotów niezbędnych ze względu na niepełnosprawność dłużnika lub członków jego rodziny.
Kiedy Fundusz Alimentacyjny przekazuje sprawę do komornika? Czy decyduje pułap finansowy, czy może musi upłynąć konkretny czas od ostatniej wpłaty?
Fundusz Alimentacyjny wypłaca świadczenie, gdy rodzic zobowiązany wyrokiem sądu do płacenia alimentów, nie wywiązuje się z obowiązku, a postępowanie egzekucyjne jest bezskuteczne. Komornik wydaje wówczas zaświadczenie o bezskuteczności egzekucji, w którym informuje o stanie egzekucji, przyczynach bezskuteczności oraz o podejmowanych działaniach. Zaświadczenie jest niezbędne do otrzymania świadczenia.
Zaświadczenie komornik może wydać w sytuacji, gdy nie uda się uzyskać od dłużnika żadnych pieniędzy, ale nie wcześniej, niż po dwóch miesiącach od wszczęcia egzekucji. Wniosek o świadczenie z Funduszu składa się w urzędzie gminy lub miasta, właściwym ze względu na miejsce zamieszkania osoby uprawnionej. Fundusz wydaje decyzję o przyznaniu lub odmowie wypłaty w ciągu miesiąca.
Należy pamiętać, że pieniądze z Funduszu nie są formą bezzwrotnej pomocy i osoba zobowiązana do płacenia alimentów, za którą Fundusz wypełnia obowiązek alimentacyjny, staje się jego dłużnikiem od momentu, w którym Fundusz rozpoczął wypłatę świadczenia.
Innymi słowy – dłużnik alimentacyjny, za którego płaci Fundusz, automatycznie staje się dłużnikiem Funduszu, a komornik egzekwuje od niego alimenty na rzecz Funduszu.
Ile lat po tym jak zakończy się obowiązek alimentacyjny, załóżmy dziecko uzyska pełnoletność, pójdzie do pracy – dłużnik jest „ścigany” za pieniądze, które wypłacił Fundusz Alimentacyjny?
Dłużnik alimentacyjny, za którego płaci Fundusz, nie przestaje być jego dłużnikiem do czasu spłaty całości zadłużenia, powstałego w czasie, gdy Fundusz spełniał obowiązek alimentacyjny „za dłużnika”.
Jak tłumaczą się niepłacący alimentów rodzice?
Tłumaczenia dłużników są bardzo różne, a niekiedy wręcz kuriozalne. Pytam dłużnika: z czego pan żyje, skoro pan nie ma ani grosza? – Z mamy – odpowiada 50-letni dłużnik. Ale jaki ma pan zawód? Po chwili namysłu odpowiada – Pisz pan: syn.
Jednak jak wynika z moich obserwacji, wbrew pozorom, to nie brak środków jest najczęstszą przyczyną ich nie płacenia. Często jest to chęć odegrania się na matce dziecka, brak poczucia odpowiedzialności, a także fakt założenia nowej rodziny, w której pojawiły się nowe dzieci.
Jakby ocenił Pan skalę całego problemu?
Skalę problemu opisałem na początku. Ta skala, to milion dzieci czekających na alimenty. Ta liczba funkcjonuje już w obiegu od kilku lat i obawiam się, że nieco nam już „spowszedniała”. Przyzwyczailiśmy się do niej i nie robi już takiego wrażenia. A powinna, bo ten milion to niemal co dziesiąte dziecko i młoda osoba do 25. roku życia.
Napisz komentarz
Komentarze