Pan deklaruje, że jest zwolennikiem rozwoju i dobrobytu, nieprawdaż?
MACIEJ MACIAK: O tak! Nie tylko ja to deklaruję, ale i większość polityków w tym też lokalnych. Problem w tym, że często ich działania rozmijają się z tymi deklaracjami. Szczególnie "wychodzi" to tym lokalnym, włocławskim. Chyba nie muszę udowadniać, że z miastem dzieje się coś niedobrego od wielu dziesięcioleci? Spadająca liczba mieszkańców i lokalnych firm to dostateczny dowód na powolne umieranie miasta. Za to w każdych wyborach ci, którzy deklarowali rozwój jakoś nie potrafią poprawić naszej sytuacji. Ostatnio nawet zastanawiam się, czy jest to przypadkowe...?
No chyba nikt nie chciałby podcinać gałęzi na, której też siedzi? Przecież wszyscy we Włocławku stanowimy jedna społeczność. Jak ktoś mógłby jako mieszkaniec czy polityk działać przeciwko interesowi miasta a więc i swojemu?
MACIEJ MACIAK: Też tak myślałem przez wiele lat... Proszę sobie wyobrazić, że we Włocławku, albo w jakimś innym mieście jest ktoś, kto ma duży zakład pracy i na przykład produkuje dajmy na to - butelki do wódki. Jednakże w tym mieście nie ma żadnej gorzelni, która by mogła te butelki od niego kupować. Jego butelki muszą więc być wysyłane do innych miast gdzie są gorzelnie, a więc nie zarabia on na lokalnym rynku, bo nie ma tu zbytu na jego produkt. Taki przedsiębiorca, jak każdy przedsiębiorca musi dążyć do maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów, bo jak tego nie zrobi - może zbankrutować. Jednymi z pokaźnych kosztów w zakładach produkcyjnych są zawsze koszty związane z wypłatami dla pracowników. Nie jest to oczywiście problemem gdyby przedsiębiorca taki produkował rzeczy zaawansowane technologicznie, które nie mają zbyt wiele konkurencji na rynku, ale taka rzecz jak butelka będzie miała dużą konkurencję innych firm. Ten producent butelek jeśli posiada zakład w miejscowości, gdzie są wysokie zarobki będzie miał problem z utrzymaniem niskiej ceny. Jego odbiorcy-gorzelnicy będą woleli kupić butelki tańsze, bo też chcą zarobić. I teraz najciekawsze! Wyobraźmy sobie, że taki przedsiębiorca będzie miał duży wpływ na władzę w mieście, gdzie posiada swoją fabrykę. Zostaje prezydentem albo wpływowym radnym sterującym z tylnego fotela poczynaniami rady miasta i zarządzającego włodarza. Czy nie będzie w jego interesie, aby w tym mieście nie powstawały nowe zakłady pracy? Czy nie będzie w jego interesie, aby było bezrobocie? Czy nie będzie w jego interesie aby poziom płac był niski i w związku z tym będzie miał tanich pracowników do produkcji swoich butelek do wódki? Niestety będzie :(
Gdy do tego dołożymy pozorowane działania jego kolegów polityków, którzy opowiadają lokalnej społeczności bajki odwracające uwagę od prawdziwej kondycji miasta - taka społeczność jest w poważnych tarapatach. tacy politycy będą manipulować nieświadomymi mieszkańcami o pozyskanych dziesiątkach milionów na lokalne inwestycje, a nie zająkną się nawet o tym, że inne miasta w ramach tego samego województwa pozyskują te fundusze miliardami. Społeczeństwo będzie usypiane kroplówką pozornie dobrych informacji. Oczywiście wśród mieszkańców będą tacy, którzy nawet nie zdając sobie sprawy z intrygi wyjadą poza miasto, bo ich poziom ambicji nie pozwoli tkwić na miejscu w oczekiwaniu na lepszą przyszłość. Ten schemat znamy chociażby z kinematografii amerykańskiej, gdzie jest jeden zły człowiek trzęsący jakimś miasteczkiem i wszyscy są od niego uzależnieni.
Ale jak można blokować lokalny rozwój niszcząc miasto używając do tego lokalnych urzędników?
MACIEJ MACIAK: Ogólnie rzecz biorąc - udając głupiego. Jeszcze przed powstaniem CIA Amerykańska Agencja Wywiadu (OSS) opublikowała w 1944 podręcznik pt. "Proste Metody Sabotażu". W broszurze oprócz metod typowo kryminalnych podane są sposoby trudne do ustalenia jako sabotaż. Przekładając treści z tej książki na działania niszczące jakieś miasto w celu jego zubożenia wystarczyło by: powoływać na stanowiska decydujące np. prezesów spółek czy dyrektorów ludzi głupich; gdy przyjadą do miasta inwestorzy mogący dać ludziom pracę - nie spotkać się z nimi albo sztucznie pokłócić; remontować lub budować drogi, które po krótkim czasie będą wymagały kolejnych nakładów środków finansowych, które powinny być wydane na coś innego; organizować nieskończoną ilości imprez pod pozorem rozwoju kulturalnego, ale imprez niskiego poziomu; dbać o to, aby w mieście było wielu ludzi biednych mogących sprzedać swój głos w wyborach, aby marne 100 zł pozwoliło im przeżyć do pierwszego; w wystąpieniach publicznych używać miłego stylu wypowiedzi, a nawet łapać się ręką za serce, a wtedy ludzie pomyślą, że taki polityk nie mógłby być krwiopijcą; przyklaskiwać każdemu infantylnemu pomysłowi szczególnie, gdy w grę wchodzi marnowanie pieniędzy publicznych; chwalić ludzi miernych za byle co, co będzie frustrowało tych ambitnych i może z miasta wyjadą. Takie przykłady można mnożyć, a ich skutkiem będzie... bieda. Czyli tania siła robocza dla pana przedsiębiorcy.
Ale taka polityka zabijałaby miasto, a więc i tego przedsiębiorcę...
MACIEJ MACIAK: Tak, ale tylko wtedy gdyby taki układ władzy wprowadził wszystkie te pomysły na raz. Miasto by upadło momentalnie a ludzie w jednym momencie by zrozumieli jakich nieudaczników wybrali. Politycy chodzący na pasku takiego przedsiębiorcy wyrządzili by sobie i temu biznesmenowi nieodwracalną szkodę. Dlatego kryzys w celu wywołania biedy osoby takie muszą dawkować powoli, aż dojdzie do takiego momentu, że pan biznesmen będzie jedynym w mieście przedsiębiorcą i to już wtedy miasteczko bez niego (paradoksalnie) nie będzie mogło się obyć. Tu polecam wszystkim film "Diggstown".
Jaka jest alternatywa dla scenariusza, który Pan tu opisał?
MACIEJ MACIAK: Odsunąć od władzy wszystkich tych, w których żywotnym interesie jest zarobkowanie poza miastem, a dać władzę w wyborach tym, którzy zarabiają na rynku lokalnym. Ci będą zainteresowani, aby lokalna społeczność się bogaciła, bo współmieszkańcy to ich klienci i dobrze by było, aby mieli grube portfele. To skomplikowany i żmudny proces, ale trzeba go w końcu zacząć! Właściwe władze miasta, a w szczególności prezydent tuż po elekcji muszą z dnia na dzień podejmować decyzje zgodne z interesem lokalnym. Wolno nam jako samorządowi tak działać. Żyjemy w gospodarce wolnorynkowej, kapitalistycznej więc nie powinno być z tym problemu. Ważne jest, aby wyborcy mieli tego wszystkiego świadomość. Od lat jako dziennikarz promuję patriotyzm konsumencki i mam wiele pomysłów na jego wdrażanie. Gdy byłem właścicielem telewizji CW24tv potrafiłem zmusić lokalnego polityka, aby takie poglądy wygłosił. Pamiętam jego opór gdy miał to wypowiedzieć, bo wcześniej takie hasła nie były nawet wypowiadane. Niestety z ich wdrażaniem już było gorzej. Na tej strategii nie można ponieść żadnej straty. Na skutek wyższego poziomu płac w mieście będą musiały wzrosnąć też wypłaty dla urzędników instytucji zarządzanych z Warszawy. Dlaczego urzędnik, policjant, kierowca czy listonosz zarabiają więcej w miejscowościach gdzie jest wyższy dobrobyt? Ano dlatego, że nikt nie chciał by za takie stawki jak we Włocławku pracować. Myślę, że mam nawet pomysł dla tych, którzy nie żyją z lokalnej społeczności i mógłbym im jako prezydent otworzyć oczy i dać możliwości godnego zarobkowania we Włocławku przyszłości z wysokimi wypłatami, ale to ujawnię już po wyborach jako prezydent.
Taka romantyczna i nieco utopijna wizja przyszłości nam wyszła?
W większości przypadków to co zaprezentowałem jest trudne do realizacji. Jednak jest wiele przykładów, że się to da zrobić. Polecam wszystkim przykład dość ekstremalny, z Chin, gdzie jeden człowiek był w stanie doprowadzić wieś, w której mieszkał do takiego poziomu, że obecnie wszyscy jej mieszkańcy to milionerzy. Chodzi o wioskę Huaxi Xinshi. Proszę obejrzeć krótki film o tej wiosce i uwierzyć, że takie rzeczy są możliwe i we Włocławku. Wszak to u nas jest kapitalizm a w Chinach komunizm Wystarczy do tego jeden zdeterminowany człowiek z wiedzą i zaufanie wyborców. We Włocławku już gorzej być nie może. Proszę uwierzyć w moją determinację.