Wczoraj odbyła się druga tura wyborów, w której zmierzyli się Marek Wojtkowski, ubiegający się o reelekcję z ramienia Koalicji Obywatelskiej, oraz Krzysztof Kukucki, kandydat Lewicy i były wiceprezydent miasta i senator. Gdy emocje opadły, a śpiewy i tańce w pałacu bursztynowym ustały, czas na podsumowanie. Zwycięstwo nad kontrkandydatem jest, ale czy tak wielka radość jest rzeczywiście uzasadniona?
Analiza wyników nie pozostawia złudzeń, mandat nie jest na tyle silny, by mówić o pełnym poparciu mieszkańców. Jak wynika z oficjalnych danych, poparcie dla Kukuckiego wśród uprawnionych do głosowania włocławian wyniosło zaledwie 18%. To mniej niż 1/5 oddanych głosów przez osoby uprawnione do głosowania we Włocławku. Uzyskał 14 460 głosów, o 17 głosów więcej niż w pierwszej turze. Nie poparł go żaden z czterech kandydatów z pierwszej tury. Z kolei Marek Wojtkowski zwiększył swoją ilość głosów w II turze o 809. Uzyskał 11 232 głosów.
Niska frekwencja - 32,59 % uprawnionych do głosowania, jest kolejnym alarmującym sygnałem. Można zatem postawić pytanie, czy mieszkańcy Włocławka rzeczywiście identyfikują się z wyborem, który padł w wyniku tych wyborów. Czy Kukucki, z tak słabym mandatem, będzie w stanie przekonać do siebie tych, którzy nie oddali na niego głosu? Włocławianie, niechętni do udziału w wyborach, wydają się sceptyczni. Rządy Kukuckiego będą pod szczególnym nadzorem - wyborcy będą pamiętać szereg obietnic, na których zrealizowanie lewicowy prezydent ma 5 lat.
Włocławianie w sieci wyrażają także zaniepokojenie co do "samodzielności" podejmowanych decyzji przez nowego prezydenta miasta. Pojawia się mnóstwo komentarzy w których czytamy, że miastem rządzić będzie "z tylnego fotela" Krzysztof Grządziel, (były działacz PZPR, w 1978 w ORMO) "polityczny ojciec" Kukuckiego.
Przed nami wybory na Senatora.
Napisz komentarz
Komentarze