Dziś w południe pierwsza osoba z Włocławka, która zwalczyła koronawirusa oddała swoje osocze krwi dla chorych. 54-letni Włocławianin wrócił z zagranicy ponad dwa miesiące temu. Od razu udał się do wyznaczonego przez miasto na potrzeby osób odbywających kwarantannę budynku. Gdy okres kwarantanny kończył się, mężczyzna został zbadany. Wynik wymazu potwierdził zakażenie koronawirusem. Zdecydowano o izolacji. Włocławianin został przewieziony do ośrodka wypoczynkowego MSWiA w Ciechocinku, gdzie był odizolowany przez 18 dni. Generalnie włocławianin swój stan określał jako dobry. Ponowne testy wykazały, że mężczyzna nie jest już nosicielem wirusa i zasilił szeregi ozdrowieńców. Dziś, gdy jest już zupełnie zdrowy zdecydował się pomóc tym, których organizmy nie poradziły sobie ze śmiertelnym wirusem. Swoją opowieścią podzielił się ze znajomymi na Facebooku.Oto fragmenty zamieszczonego dziś postu:
"Dziś o 12.40 sygnał maszyny oddzielającej osocze od krwi oznajmił koniec operacji oddawania przeze mnie osocza chorym na Covid-19.
Okazało się że byłem pierwszym mieszkańcem Włocławka który oddał je potrzebującym w leczeniu.
Przesympatyczna atmosfera w stacji krwiodawstwa szybko udziela się dawcom krwi.
Po wypełnieniu oświadczenia długopisem (każda osoba dostaje osobny) podałem do kserowania wyniki testów i wypis z izolatorium. Pielęgniarka wydrukowała papierową bransoletkę z moim nazwiskiem ,kodem kreskowym i innymi niezbędnymi danymi po czym założyła mi ją na rękę.
Skierowała mnie następnie w kierunku ściany gdzie były zainstalowane monitory do wypełnienia testu przez osoby oddające krew lub osocze.
Dostałem wydruki, poszedłem do szatni ,schowałem torbę i kurtkę w zamykanej na kluczyk szafce. Kolejna dezynfekcja dłoni, i zgięć w łokciach a następnie trafiłem na pobór krwi do badań.Miła pielęgniarka obejrzała moje ręce, zdecydowała że z prawej będzie pobierane osocze po czym zaczęła szukać żyły w lewej ręce.
Powiedziała że w lewej nie widać na niej wyraźnie żył. Powiedziałem jej żeby pokazała mi zdjęcie Kaczyńskiego lub Borowiakowej a żyły automatycznie wyskoczą na wierzch .
Po wyjściu z gabinetu zdezynfekowałem ponownie zgięcia w łokciach, ubrałem na siebie cienki zielony kaftanik i ochraniacze na buty. Wszedłem do sali poboru krwi.
Byłem bardzo mile zaskoczony wystrojem i barwną kolorystyką foteli i maszyn.
Posadzono mnie na końcu gdzie stała nieco inna niż inne maszyna. Pielęgniarka przygotowywała stanowisko do poboru osocza.
Przez chwilę czułem się jakbym siedział w pokoju nagrań kiedy obserwowałem jak sprawnie układa wężyki pomiędzy przyciskami i wałkami niczym taśmę magnetofonową w studio.
Sam proces pobierania osocza jest nieco inny niż krwi.
Poprzez wężyki krew jest wtłaczana do wirówki w maszynie. Czasami zaciskała się opaska na mojej ręce powyżej łokcia i wtedy musiałem ściskać i poluzowywać na przemian pięści. Kiedy po sygnale maszyny opaska poluzowywała się sama mogłem przestać pracować dłonią i odpoczywać. Cała ta operacja powtarzała się kilka razy.
Okazało się że jest tak dlatego ponieważ wpompowywano mi z powrotem odwirowaną krew pozostawiając w plastikowym woreczku zbierające się osocze.
Płyn barwy piwa lub moczu (jak kto woli) powoli napełniał woreczek. O 12.40 operacja oddawania osocza potrzebującym została zakończona co zostało uwzględnione w protokole.Jest jedna rzecz na którą zwrócili mi uwagę pracownicy stacji krwiodawstwa. Jest to godzina na którą umówiła mnie z nimi lekarka z Bydgoszczy z centrum krwiodawstwa. 11.30.
Jest to godzina o której zamyka się stację w większość dni w tygodniu. Zostałem poproszony o przybycie właśnie na tą godzinę kiedy kończy pracę punkt krwiodawstwa. Nie było już innych dawców krwi.
Pracownicy stacji powiedzieli że niepotrzebnie stygmatyzuje się w ten sposób dawców osocza chcących pomóc chorym na koronawirusa. Uważam tak samo jak oni.
Nie była to ich decyzja ale pani doktor z Bydgoszczy.
Może też miało też to związek ze zmianą ustawień parametrów maszyny przy poborze osocza akurat w sprawie Covid-19.
Niemniej ja nie odczułem żadnego negatywnego zachowania pracowników podczas oddawania osocza.
Wręcz przeciwnie, co chwila pytano się o samopoczucie.
Na koniec dostałem paczuszkę z czekoladami i sokiem :)Mam nadzieję że moje osocze pomoże chorym w leczeniu tego dziadostwa.
Korzystając z okazji chciałbym Kochani jeszcze raz podziękować za Wasze wsparcie podczas mojego pobytu w kwarantannie i izolatorium.???? Jesteście wspaniali ????
Napisz komentarz
Komentarze