Wczoraj w Warząchewce Królewskiej kobieta, która wybrała się na grzyby została zaatakowana przez dwa psy. Pani Dorota została przewrócona przez jedno ze zwierząt, natomiast drugie pogryzło ją w twarz. Oto jak relacjonuje zdarzenie poszkodowana.
"Poszłam na grzyby, już miałam iść do domu. Nagle wyleciały dwa psy, jeden podobny do rottweilera. Jak zobaczyłam, że biegną do mnie, to odstawiłam wiaderko z grzybami i miałam ze sobą kijek, który biorę jak idę na spacer. Te psy dobiegły do mnie, nic im nie robiłam, tylko mówiłam "do budy, do budy", żeby sobie poszły. Ich właścicielka stała w pewnej odległości ode mnie i nie reagowała na sytuację. Początkowo zwierzęta mnie zostawiły, ale po chwili znowu wróciły. Odganiałam je, bo się ich bałam. Właścicielka nadal nie reagowała. Ten mniejszy pies, który był z tyłu wbiegł mi między nogi i się przewróciłam na plecy. Wtedy ten duży pies ugryzł mnie w twarz. Jak udało mi się wstać, właścicielka nie podeszła do mnie, by udzielić pomocy, czy choćby powiedzieć "przepraszam". Mam cały podbródek pokaleczony i nad górną wargą ślady ugryzienia. Brzydko to wygląda." - relacjonuje Pani Dorota
Poszkodowana udała się do swojego syna, który mieszka nieopodal miejsca zdarzenia i wezwała Policję. Mundurowi udali się do miejsca zamieszkania właścicieli psów by sprawdzić, czy zwierzęta były szczepione. Na szczęście tak. Poszkodowana kobieta udała się wczoraj do szpitala. Teraz musi brać zastrzyki przeciwtężcowe.
Udało nam się porozmawiać również z sąsiadką poszkodowanej, która zgłosiła zdarzenie Nadleśnictwu Włocławek. Okazało się, że to nie pierwsza tego typu sytuacja z udziałem tych zwierząt.
"W czwartek byłam w lesie i wyskoczyły te trzy psy. Zaczęłam krzyczeć to wybiegł ich właściciel, zawołał psy, dwa z nich uciekły, ale trzeci ugryzł mnie w nogę. Nie leciała mi krew, zostały siniaki, więc tego nigdzie nie zgłaszałam. Ale jak wczoraj zobaczyłam jak pogryzły sąsiadkę to uznałam, że tak nie może być i powiadomiłam Nadleśnictwo Włocławek, że po lesie biegają psy luzem. (...) Ta sytuacja się powtarza. Na wiosnę dwie moje synowe jechały na rowerach z moimi wnukami i zaatakował je jeden z psów tych państwa. Właściciel tłumaczył wtedy, że to dzieci go wypuściły i więcej się to nie powtórzy. Ale się powtarza i to notorycznie." - informuje Pani Zdzisława, sąsiadka pogryzionej kobiety
Mieszkańcy Warząchewki Królewskiej są bardzo zaniepokojeni sytuacją, która trwa już od dłuższego czasu. Agresywne psy biegają bez smyczy i kagańców. Jak mówi Pani Dorota, w Warząchewce jest wiele rodzin z małymi dziećmi. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy właściciel psów prowadzi działalność rekreacyjną we Włocławku przy al. Kazimierza Wielkiego.
Jeśli właściciele nadal będą wypuszczali swoje psy luzem, może dojść do sytuacji jaka miała miejsce w 2015 r w Nowej Wsi, gdzie trzy psy pogryzły kobietę będącą na spacerze z 9-miesięcznym dzieckiem. Kobieta w ciężkim stanie trafiła do szpitala.
Napisz komentarz
Komentarze