"Zadzwońcie do szkoły, zadzwońcie do matki, wszystko Wam potwierdzą, dam numer do innych osób, powiedzą to co ja. Dzięki kamerkom i lekcjom online widzimy co dzieje się w domu i jak ona jest traktowana, zresztą do tego wcale nie trzeba kamerki..."
Tak rozmowę z nami rozpoczyna mieszkanka oddalonej od Włocławka o około 30 km miejscowości. Opowiada przejmującą historię dziewczynki, której rodzice rozwiedli się i trafiła pod opiekę ojca oraz jego partnerki, mającej również swoje dzieci. Z relacji naszej rozmówczyni wynika, że Maja (imię zmienione przez redakcję) jest źle traktowana przez konkubinę jej ojca. Kobieta ma czwórkę własnych dzieci z poprzedniego związku oraz syna z ojcem Mai. Zdaniem rodziców innych dzieci ze szkoły Maja jest wykorzystywana jako opiekunka najmłodszego brata. Jej wyniki w szkole są bardzo złe. Średnia ocen to tylko nieco ponad dwójkę. Dziewczynka tak źle się nigdy wcześniej nie uczyła. Rodzice dzieci, które uczęszczają z Mają twierdzą, że często ma nieodrobione lekcje w przeciwieństwie do jej rówieśniczki (jedna z dziewczynek z poprzedniego związku obecnej partnerki ojca Mai jest jej równolatką.) Nauczyciele zdaniem rodziców niejednokrotnie zwracali na to uwagę. Ostatnio, jedna z dziewczynek przeczytała lekturę, druga nie. Innym razem (jeszcze przed pandemią) jedna z dziewczynek miała przybory na plastykę czy inne przedmioty, druga "nawet kredki". Jeden z nauczycieli jak wynika z relacji rodziców zapytał podczas lekcji online:"To jak to u Was w tym domu jest, że jedna ma prace domową, a druga nie ma?", jednak pytania pozostają bez odpowiedzi.
"Byłam kiedyś świadkiem sceny gdy dziewczynki się między sobą pokłóciły. "Macocha" ojca Mai natychmiast złapała ją za włosy i pociągnęła do tyłu, jej córka była oczywiście niewinna. Nawet nie było pytania co kto zawinił, od razu winna Maja. I od razu rozkaz: do pilnowania brata!. Ona swoje córki zabiera na zakupy, wszędzie, wtedy Maja musi pilnować najmłodszego dziecka w domu. Siostry okupione, a ona jak ta sierota."- twierdzi kobieta, która zwróciła się do nas z interwencją
Rodzice dzieci twierdzą, że Mai nie ma kto pomóc przy odrabianiu lekcji, dopilnować. Nauka online pomaga zdaniem rodziców "nałapać" dobrych ocen, podnieść średnie. Wystarczy poświęcić dziecku odrobinę uwagi lub po prostu dać czas na naukę,którego Maja nie ma - jako opiekunka młodszego brata.
"Maja to miała nawet mieć jedynkę na półrocze z religii, to jest nie do pomyślenia. No, ale Maja jest od zajmowania się najmłodszym dzieckiem, a ona drobna, chuda, od małego dźwiga tego dzieciaka. Dziecko wychowuje tu dziecko."- twierdzi oburzona mama jednego z dzieci, które uczęszczają z Mają do klasy
"Ona się podobno panicznie boi ojca. To jest chore, tam ktoś powinien w końcu zainterweniować. Podglądamy lekcje naszych dzieci. Sytuacja z tego tygodnia - laptop równolatki Mai miał problemy z połączeniem, w trakcie kiedy nauczyciel odpytywał ją z lektury. Nauczyciel powiedział, żeby przeszła do Mai i razem żeby usiadły i żeby skończyła odpowiadać. Ta ją tak popchnęła, że Maja spadła z krzesła, a ta usiadła. Wszyscy to widzieli."- informuje mama koleżanki z klasy Mai
Sąsiedzi opowiadają również, że w pewnym momencie sytuacja nieco się poprawiła. To był krótki okres czasu, wpływ na trochę lepsze traktowanie Mai miała mieć kontrola opieki społecznej, jednak na ten moment jest niedostateczna skoro jak relacjonują mieszkańcy wsi, jest źle...
"Oni z opieki korzystają, biorą pieniądze. Jak ma być kontrola to w dom jest czysty i wyszykowany i nikt nie ma zastrzeżeń." - dodaje Pani G.
"Tam nie popuszczą tych pieniędzy, które są na Maję. Tam jest 500 zł i 350 alimentów od mamy Mai. Oni tego nie popuszczą. Raz mama Mai kupiła jej bluzeczkę. Myśli Pani, że Maja ją nosiła. Na drugi dzień w tej bluzeczce chodziła córka tamtej odstrojona. Tam jest patologia. Ta konkubina ojca Mai przez trzy lata dzieci nie miała, ojciec się nimi opiekował, a teraz te dzieci odzyskała i przyjeżdża do nich ich ojciec i razem piją z ojcem Mai. Czy to jest normalne? Jakby to Pani nazwała?"- informuje jedna z sąsiadek
"Ludzie ze wsi pytali wprost - czemu Maja nie chodzi w tej bluzeczce, przecież od mamy dostała, to jej macocha powiedziała, że Maja ma przecież tyle tych bluzek..."- o tej samej sytuacji opowiada kolejna mieszkanka miejscowości
"Starsze siostry równolatki Mai pomagają jej przy lekcjach, tamta też ma więcej czasu się uczyć bo przecież nie pilnuje dziecka..." - twierdzi matka jednej z dziewcząt,które chodzą z Mają do klasy
Kontaktujemy się w związku z tym z matką Mai. Pytamy czy wie co dzieje się z córką, czy wie jak złe stopnie ma dziecko i dlaczego. Czy nie interesuje jej los dziecka?Okazuje się, że kobieta wyprowadziła się dawno temu, z ojcem Mai jej się nie układało. Wyszła ponownie za mąż i walczy o córkę. Obecnie mieszka pod Katowicami. Marzy, żeby zabrać Majkę do siebie. Twierdzi, że będzie mogła się nią zająć, popracuje nad wynikami w szkole. Wie o złych stopniach. Wywalczyła w sądzie widzenia, niestety nie są one realizowane. Na miejsce przybywa policja, ale nie mogą nic zrobić prócz spisania notatki.
"Sąd zdecydował, że Maję mogę widywać.... niestety wizyty nie są realizowane. Za każdym razem jestem na miejscu, chce zabrać moje dziecko na weekend, ale uniemożliwia mi to były mąż. Za każdym razem wzywam policję. Przyjeżdżają, spisują notatkę, a ja wracam 350 km do siebie, bez córki. Nigdy nie jest przygotowana do wyjazdu. Ja od pół roku nie mogłam przytulić mojego dziecka. Ojciec Mai najpierw twierdził, że jest pandemia i mogłam z nią tylko porozmawiać przez bramę, a teraz Maja staje za nim na ganku domu i mówi, że nie jedzie. Biegły sądowy psycholog stwierdził, że "dziecko jest manipulowane przez osoby trzecie", nie mam złudzeń co do tego, że ona całe dnie ma wkładane do głowy, że jestem ta zła, a ojciec jest dobry. Zwroty i stwierdzenia jakie momentami padają z ust córki, to są słowa dorosłych ludzi. Ja nie mogę z nią porozmawiać swobodnie, bo za każdym razem to jest rozmowa na głośnomówiącym ze wszystkimi domownikami. Rozmowy telefoniczne zasądził sąd, niestety też nie są realizowane w normalny sposób. Bywa, że mówię do córki "Kocham Cię" i wówczas słychać w tle salwę śmiechu. Maja zawsze bardzo bała się ojca, przypalał ją papierosem, pewnie do dziś ma ślady, teraz też się boi i robi i mówi co nakażą. Zapytajcie w szkole, jak Maja strasznie się bała, gdy nachodził szkołę. To był okres, kiedy Maja była u mnie." - twierdzi mama Mai
Na pytanie czy Maja posiada własny telefon, dowiadujemy się, że ma aparat, ale bez karty. Rodzice innych dzieci mają wiedzę, że Maja dostała telefon na I Komunie Świętą, ale wszyscy tam pilnują, żeby nie kontaktowała się swobodnie z mamą, dlatego nie ma w telefonie karty.
"Jeszcze przed pandemią staraliśmy się dawać telefon Mai, żeby ukradkiem mogła porozmawiać z mamą, nie mogły się nagadać, ale wszystko w tajemnicy, żeby nikt się nie dowiedział. Ten człowiek (mowa o ojcu Mai) chce zniszczyć byłą żonę, bo od niego odeszła, dlatego to wszystko robi."- ocenia jedna z kobiet zamieszkujących wieś
Z pytaniami zwróciliśmy się do szkoły, do której dziewczynka uczęszczała przez krótki czas gdy była z mamą:
"Dziewczynka była nerwowa, nie jest już naszą uczennicą. Tam był konflikt rodzinny ponieważ ojciec domagał się praw rodzicielskich, wówczas córka była u matki. Dziecko bardzo to przeżywało emocjonalnie. To mogę potwierdzić. Dochodziło do przepychanek słownych poza terenem szkoły. W szkole, wewnątrz nigdy byśmy nie pozwolili na awantury "- twierdzi dyrektor
Szkoła do której obecnie uczęszcza dziewczynka nic nie wie o tym, że jest nazywana Kopciuszkiem, natomiast potwierdza problemy rodzinne:
"Wiemy o kłopotach naszej uczennicy, utrzymujemy kontakt z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie w Lubrańcu. My jako szkoła niewiele możemy powiedzieć niż to, że jest objęta pomocą i opieką. "
Matka dziewczynki potwierdza, że płaci alimenty oraz że ma przyznane prawo do opieki także w święta i wakacje. Na pytanie czy wie, że dziecko nazywane jest "Kopciuszkiem" odpowiada:
"Mam kontakt z wieloma osobami z miejscowości w której mieszka Maja. Wiem co tam się dzieje z tego co opowiadają. Wiem również na bieżąco co w szkole, że jest nazywana Kopciuszkiem, ale dzieci nie nazywają jej tak złośliwie, oni też widzą krzywdę i przejęci , opowiadają swoim rodzicom o kolejnych przykrych sytuacjach, od których mi jako matce pęka serce. Bardzo martwię się o córkę. Słyszałam, że jeszcze przed pandemią były sytuacje w których dzieci konkubiny byłego męża miały na śniadanie do szkoły banana, sok i kanapki, a Maja chleb z masłem i wodę. Opowiadano mi, że prezenty ode mnie trafiają do pozostałych dzieci. Ona już nawet nie ma swojego pokoju w domu, zajęły je dzieci konkubiny byłego męża."
Dzwonimy do ojca Mai. Jego telefon odbiera partnerka, ale po chwili oddzwania ojciec Mai, który jednym słowem - wszystkiemu zaprzecza.
"Dlaczego się akurat interesujecie moją córką? Dużo dzieci opuściło się w nauce przez pandemię, przez zdalne nauczanie. Moja żona w tym miesza, nie wiem co Pani chce ode mnie. Maja nie jest i nigdy nie była gorzej traktowana, jest po prostu pandemia. Nich Pani zrozumie, że dziecko opuszcza się każde w nauce nie tylko Maja. Zacina się internet, był czas, że internet w ogóle nie chodził. Nie było jej na lekcji, to nie wiem, no to się opuszcza w nauce? Dziecko nie jest gorzej ubrane, ani gorzej karmione.(...) Taka zazdrość jest po prostu ze strony mojej żony, okropna zazdrość, bo mi się urodził syn z partnerką. Maja ma teraz lepiej niż kiedyś miała. Mama Mai jakiś czas temu w ogóle przestała w pewnym czasie interesować. Sprawę rozwodową wygrałem ja z orzeczeniem o jej winie, ona mnie zdradzała. Jak ona się opiekowała dzieckiem Maja chyba miała 30 dni opuszczonych. W ogóle nie chodziła w jednym półroczu, wcale nie puszczała Mai do szkoły. Ja cały czas pracowałem, dzwoniłem czy Maja jest w szkole, czy lekcje ma odrobione, ja w delegacji byłem, mnie w domu nie było. Jeżeli chodzi o widzenia ja Maję namawiałem żeby pojechała z mamą, ale ona się boi, że ją ze sobą zabierze. Poszliśmy w sądzie na ugodę, żeby matka zabierała dziecko tam gdzie mieszka jej dziadek, w Brześciu Kujawskim, na początek przez dwa miesiące, ale Maja nawet tutaj nie chce jechać. Ja Mai nie zabraniam, co ja mam dziecko na siłę pchać jej do samochodu, jak ona przyjeżdża z partnerem? Nawet nie wejdzie do domu, czekała na policję dwie godziny a do dziecka do domu nie przyszła? Zapraszałem żeby weszła i dziecko przekonała, żeby dziecko mogła normalnie do tego Brześcia zabierać na początek, a potem tam gdzie mieszka. Raz w miesiącu to nie jest tak dużo, te widzenia, mogłaby jeździć, ale Maja po prostu nie chce. Za dużo przeżyła, żebym ją wpychał do samochodu. Ona się tłumaczy, że sąd jej nie kazał wchodzić do domu. Ja chcę żeby ona jechała. Maja się tu związała z dziećmi partnerki, ona ma czworo swoich dzieci i urodził się syn, jeszcze nie ma dwóch latek, bardzo są zżyci. Boi się, nie wiem trudno mi powiedzieć."- odpowiada ojciec Mai.
Rodzice dzieci uczęszczających z Mają wspominają wywiadówkę, na której nie pojawił się ojciec, a wspomniana partnerka, która na zastrzeżenia nauczycieli zareagowała krótko. Stwierdziła, że Maja się "nie chce uczyć i tyle". Zapytaliśmy, czy ojciec Mai, może nie wiedzieć o tym co dzieje się w domu z tego co wiemy pracuje do godz. 17.00 Rodzice dzieci jednak zaprzeczają i wspominają szkolną uroczystość Bożonarodzeniową sprzed pandemii. Na tzw. Choince byli oboje - ojciec Mai i jego partnerka z dziećmi.
"Jej dzieci biegały cały czas do sklepiku i kupowały zapiekanki, frytki, słodycze. Miały pieniądze, a Maja siedziała sama smutna w kącie i patrzyła. Ktoś wtedy zapytał ich, czemu tamte latają i się opychają, a ta chudzinka siedzi i dla niej nie ma, to odpowiedzieli: a Maja nie chce. I tak samo było kiedyś w sklepie, jak ona była ze swoimi córkami i z Mają. Tamte sobie drożdżówki pobrały i napoje Kubuś Play, a Maja dostała wodę i suchą bułkę. Też ktoś zapytał, bo ludzie sobie przekazują takie informacje, czemu Maja nie dostała po równo, to usłyszał, że "Maja nie lubi". Pokażcie mi dziecko, które wybierze wodę i suchą bułkę, zamiast Kubusia i słodkiej bułki. Ale to nic, w szkole jest sklepik, tamte wiecznie mają pieniądze, chodzą kupują sobie co chcą, a Maja patrzy, ona nigdy nie ma pieniędzy. Człowiek, który prowadzi ten sklep też to kiedyś widział, dał więc Mai też to co tamte kupowały, bo przecież człowiekowi się serce kraje jak to widzi. Przecież to jest tak przykre. My wiemy o sytuacji od naszych dzieci, które nieraz nam przynosiły jeszcze przed pandemią te informacje ze szkoły. Nasze dzieci zauważają to nierówne traktowanie, a ojciec nie widzi? Uważam, że wie i widzi".- twierdzi jedna z matek, której dzieci uczęszczają do tej samej szkoły co Maja
Pytamy więc o zdanie prawnika. Co w sytuacji gdy dziecko nie chce jechać z matką na ustaloną przez sąd wizytę? Czy jeżeli dziecko ma bardzo złe wyniki w nauce, to istnieje uzasadniona podstawa do zmiany zasądzonej opieki?
"W realiach niniejszej sprawy należy rozróżnić dwie kwestie. Pierwszą jest, jak rozumiem, nierespektowanie przez ojca dziecka kontaktów matki z małoletnią córką, uregulowanych orzeczeniem lub ugodą zawartą przed Sądem opiekuńczym. W tym przypadku postępowanie jest dwuetapowe. W pierwszej kolejności, na skutek wniosku osoby uprawnionej (matki dziecka), sąd zagrozi nakazaniem zapłaty określonej sumy pieniężnej za każdy niezrealizowany kontakt. W przypadku dalszego braku reakcji, sąd nakaże zapłatę określonej kwoty (np. 500 zł.) za każdy niezrealizowany kontakt z dzieckiem. Kolejną kwestią, opierając się na przedstawionym powyżej stanie faktycznym, jest bez wątpienia zagadnienie związane z prawidłowym wykonywaniem władzy rodzicielskiej nad małoletnią Mają, przez jej biologicznego ojca. I tutaj miałbym poważne wątpliwości zarówno w kwestii nadzoru nad realizowaniem przez małoletnią obowiązku szkolnego, a także wobec ujawniających się zaniedbań własnego dziecka kosztem dzieci z innego związku, przy jednoczesnym ich faworyzowaniu. W obydwu przypadkach, w moim przekonaniu, powinien, wypowiedzieć się Sąd opiekuńczy, albowiem dalsze utrzymywanie tego stanu rzeczy kłóci się z dobrze pojętym dobrem dziecka, w szczególności może mieć negatywny wpływ na dalszy jego rozwój zarówno w sferze intelektualnej, jak i emocjonalnej. W takim przypadku Sąd ma prawo ograniczyć ojcu wykonywanie władzy rodzicielskiej, nadto ustalić miejsce pobytu dziecka w każdorazowym miejscu zamieszkania matki" - komentuje adwokat Piotr Mokry.
Jak twierdzą nasi rozmówcy, sprawę zgłaszali już do opieki społecznej, ale nic z tego nie wyszło. Gdy społeczność zwraca się do mediów w takiej sprawie i usiłuje zainteresować sytuacją, często jest to ostatni krok podejmowany w kierunku pomocy dziecku. Skontaktujemy się po świętach z MOPR w Lubrańcu, by zapytać, czy aby na pewno wywiad środowiskowy wykonano z należytą starannością. Czy Maja spędzi Święta Wielkanocne z mamą, tak jak widnieje w orzeczeniu sądowym? Jeżeli sytuacja Mai nie ulegnie poprawie, do tematu powrócimy.
Napisz komentarz
Komentarze