Andrzej Koraszewski – socjolog i dziennikarz, wieloletni zastępca redaktora naczelnego Polskiej Sekcji BBC, publicysta paryskiej „Kultury”. Życie zawodowe rozpoczął od pracy jako wychowawca niepełnoletnich z wyrokami za drobne przestępstwa. Przez 27 lat mieszkał w Szwecji i w Wielkiej Brytanii. Po przejściu na emeryturę osiadł w Dobrzyniu nad Wisłą, gdzie przez ponad dziesięć lat współpracował z tamtejszym gimnazjum, prowadząc kółko dziennikarskie i szkolną gazetkę. - czytamy o autorze na stronach wydawnictwa.
Socjologie studiowałem w czasach kiedy na wydziale filozofii nw UW wykładali Stanisław i Maria Ossowscy. Stanisław wpędził mnie w historie gospodarki, Maria w socjologię moralności. Na szwedzkim uniwersytecie zajmowałem się historią gospodarczą i tego dotyczy moja (chyba) najważniejsza książka. Wykładał tam również Tadeusz Kotarbiński, od którego uczyłem sie humanistycznego ateizmu i tego, że zawsze trzeba walczyć z antysemityzmem. W Szwecji mi.in. uczyłem dzieci polskich imigrantów języka polskiego, a biologią ewolucyjną zajmuję się tylko po amatorsku przez Stalina, który umarł zanim poszedłem na studia i gorączka polityczna pokrzyżowała moje plany.
Znów oddaję w ręce czytelników moją książkę. Pod wieloma względami jest zupełnie inna niż poprzednie. Zacząłem ją pisać wiele lat temu, a pomysł był zwariowany i okazał się niewykonalny. Ponieważ książka traktuje o ewolucji moralności i skierowana jest głównie do młodych czytelników, chciałem ją wydać w postaci DVD z całym mnóstwem filmów o zwierzętach. Problemy ze zdobyciem zezwoleń na użycie tych filmów okazały się zbyt trudne i cały pomysł się rozpadł. Szkic tej książki miał wiele entuzjastycznych recenzji i w końcu postanowiłem powrócić do tradycyjnej formy druku, mając nadzieję, że czytelnicy będą jednak pracowicie korzystać z linków i oglądać również zalecane filmy. Idea tej opowieści jest dość oczywista. Jeśli my jesteśmy produktem ewolucji, to i nasza moralność musi być produktem ewolucji. Rzecz jasna, nie jest to moje odkrycie, więc jestem tu tylko popularyzatorem myśli innych autorów.
Ta książka jest plonem moich rozmów z młodymi ludźmi. Przez całe życie miałem kontakt z młodzieżą, czasem formalny, czasem nieformalny, z młodymi ludźmi z wielkich miast, miasteczek i ze wsi, w Polsce, w Szwecji i w Anglii. Nie spotkałem młodego człowieka, który nie zastanawiałby się nad pytaniem, czy człowiek jest dobry, czy zły, czym właściwie jest dobro, czym jest zło. Dostawali gotowe odpowiedzi od dorosłych, ale zawsze szukali własnych. Tak było, tak jest i tak będzie. Opowiadam tu o moim własnym szukaniu odpowiedzi na te pytania, daję nieśmiałe propozycje, gdzie patrzeć, czego szukać. Pisałem tę książkę głównie z myślą o młodych ludziach, którzy szukają własnych odpowiedzi. Dużo się dziś pisze o etyce w szkole, czy ta mała książeczka może się przydać nauczycielom etyki? Nie wiem, mam nadzieję, że niektórzy zechcą to sprawdzić z samej ciekawości. Czy sięgną po nią rodzice dorastających dzieci? Bardzo bym tego chciał. Piszę tu o ewolucji naszej moralności, niewiele może nam o niej powiedzieć paleontologia, czy genetyka, być może najwięcej możemy się o tej ewolucji dowiedzieć od żyjących obok nas zwierząt. Czy mam rację? Nikt nie ma stu procent racji.
Mądrość podobno przychodzi z wiekiem, albo nie przychodzi wcale, ale najważniejsze pytania filozoficzne powtarzane są pokolenie za pokoleniem, kiedy mamy naście lat. To wspaniały czas, kiedy pytamy o sens życia, o to kim jesteśmy, co znaczy miłość i czym jest przyjaźń. Te pytania są dla nas ważne, chociaż nie wiadomo, czy coś zmieniają. Są tym ważniejsze im ciekawsza jest grupa, w której zaczynamy głośno o nich mówić. O tak ważnych sprawach nie chcemy mówić w przypadkowym gronie, ani z kimś, kto będzie patrzył na nas z góry i mówił nam, co mamy myśleć. Tak było zawsze, w szkole, po lekcjach, w domu, w kawiarni, czy gdzieś na łące zbierali się młodzi ludzie, żeby pogadać o sprawach zasadniczych.
Wśród tych wielkich pytań jest oczywiście pytanie o to, czy człowiek jest dobry czy zły i skąd się wzięło dobro i zło? Czy źródłem dobra jest Bóg, czy dobro wyewoluowało wraz z różnorodnością życia? Jak mogło wyewoluować? Powstawały coraz bardziej złożone organizmy, rozmnażanie przez podział zostało zastąpione w bardziej złożonych gatunkach przez rozmnażanie płciowe, macierzyństwo powoli prowadziło do opieki nad potomstwem, która wymagała czułości, życie w grupach wymagało respektu dla krewnych i nie tylko krewnych. Okrutna natura nie zawsze jest okrutna, jest w niej współpraca, czułość i altruizm.
książka jest również spełnieniem jednego z moich dziwacznych marzeń, że któregoś dnia wydam ją z kimś, kto chodził do naszego gimnazjum w Dobrzyniu. W naszym domu bywało dużo wspaniałych młodych ludzi, ale mój pomysł nie chwycił. A jednak moje marzenie się spełniło i książka jest ilustrowana zdjęciami mojej przyłatanej wnuczki (a dokładniej córki naszych przyjaciół), Pauliny Raniszewskiej.
Książka, z którą zwracam się głównie do młodych czytelników spina również osobliwą klamrą moje życie zawodowe. Na drugim roku studiów zacząłem pracę jako wychowawca w dziennej świetlicy dla młodocianych przestępców. To byli chłopcy z warszawskiej Woli w wieku między 12 a 15 lat. Po pierwszym miesiącu pracy, kupiłem kilka tabliczek czekolady, trochę ciastek, kilka butelek lemoniady i powiedziałem, że będziemy świętować moją pierwszą wypłatę. Po tygodniu najstarszy z chłopców oznajmił uroczyście: „panie wychowawco, dziś rewanż”. Okazało się, że okradli pobliski sklep ze słodyczy. Do dziś nie wiem, czy byłem bardziej przerażony, czy bardziej rozbawiony, ale przekonanie ich, że musimy to oddać, było prawdopodobnie moim największym sukcesem pedagogicznym w życiu. Co ich przekonało? Prawdopodobnie przede wszystkim szantaż. Powiedziałem, że jeśli tego nie oddamy, to będę musiał zrezygnować z pracy, bo się do niej nie nadaję; być może pomogło moje rozbawienie, ale również to, że dałem im gwarancję, że sam to załatwię i że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby kierownik sklepu nie wzywał milicji. To ostatnie okazało się znacznie trudniejsze niż myślałem, ponieważ kierownikowi sklepu długo musiałem wyjaśniać, że nie chronię złodziejaszków, tylko próbuję im pokazać, że błąd daje się naprawić. Udało się. Pracowałem z tymi dzieciakami niespełna dwa lata, bo potem dostałem zupełnie inną pracę, ale w kilka lat później, w ciemnej ulicy zastąpił mi drogę jakiś dryblas i ziejąc alkoholem oznajmił: „Panie wychowawco, bez pana to ja bym na ludzi nie wyszedł”. Nie wiem, jaka jest prawda, ale on twierdził, że czegoś go nauczyłem. Powiedział mi, że skończył szkołę zawodową, że ma pracę i że od tamtego czasu nie miał konfliktów z prawem. Nie dowiedziałem się już, czy to była cała prawda, a jeśli tak, to czy ciąg dalszy był równie dobry.
Dziś, oddając tę książkę w ręce czytelników ogromnie jestem ciekaw, jak wielu ludzi dowie się o jej istnieniu, jak wielu po nią sięgnie, jak wielu postanowi polecić ją innym? Ja mogę teraz tylko poinformować, że jest, że można ją kupić, chwilowo w Wydawnictwie „Stapis”, a niebawem w innych księgarniach. Tu można książkę zamówić: https://www.stapis.com.pl/?product=skad-sie-wzielo-dobro-i-zlo-andrzej-koraszewski
Napisz komentarz
Komentarze