O historii Kopciuszka dziewczynki z miejscowości oddalonej od Włocławka o 30 kilometrów pisaliśmy po raz pierwszy w kwietniu 2021 roku. Artykuł można przeczytać TUTAJ. Przydomek dziewczynka uzyskała w szkole, ze względu na swój trudny los. Tekst powstał wówczas na prośbę rodziców dzieci, którzy skontaktowali się z naszą redakcją prosząc o opisanie histori w nadziei, że publikacja wpłynie na zwrócenie uwagi odpowiednich instytucji...
Resztki śniegu zalegające na polach, zimny wiatr, gdzieniegdzie zabudowania. Krajobraz ponury, smutny, zwłaszcza teraz zimą. W środku wsi wykopy, trudno stwierdzić co tam kopią, ale głębokie rowy nadają jakiejś dodatkowej nostalgii całej miejscowości. Centrum towarzyskie jak w każdej małej społeczności- sklep i remiza OSP. Pod sklepem tradycyjnie, panowie żywo dyskutujący na jakiś temat. Mijamy remizę, sklep, i jedziemy pod wskazany adres, do domu, do którego przez te smutne pola, wykopy i wszechobecne błoto biegła przed dwoma tygodniami 12-letnia dziewczynka szukając pomocy.
Maja (imię zmienione przez redakcję) wbiegła do domu sąsiadki pod koniec stycznia. Jak później się okazuje, planowała swoją ucieczkę, wyczekiwana okazja nadarzyła się w piątek. Dziewczynka miała na sobie jak relacjonują nasze rozmówczynie męską kurtkę, różne, dziurawe skarpetki, była ubrudzona, jak się okazało od ziemi na której się kładła i wykopów do których wpadła...
"Rozmawiałam z mamą, gdy nagle przez okno zobaczyłam, że ktoś wchodzi do nas przez ogrodzenie - to metalowa siatka, z ostrymi końcami. Byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy w drzwiach pojawiła się Maja" - relacjonuje dorastająca córka naszej rozmówczyni
Maja powiedziała, że chce do mamy. Sąsiadka, była jednak zorientowana w sytuacji 12-latki, wiedziała, że opiekę nad Mają sprawuje ojciec i jego partnerka. Zapytała ją czy jej ojciec wie, gdzie Maja teraz jest.
"Powiedzieliśmy, że będziemy musieli powiadomić jej ojca, nie może tak po prostu u nas zostać. Mama Mai, ma przyznane widzenia raz w miesiącu. Mieszka w województwie śląskim, nie mogła się nagle pojawić "
Maja jednak na wzmiankę o powrocie do domu zaprotestowała i zaczęła opowiadać, dlaczego uciekła.
"Wszyscy płakaliśmy, gdy opowiadała co działo się w domu. Nie wiem jak można tak poniewierać dziecko, pewnie więcej powie dopiero mamie, widać że dużo jeszcze w sobie kryje. Maja była pilnowana, zarówno przez dzieci partnerki ojca jak i przez nią samą. Te jednak wyjechały, na ferie. Maja została w domu razem z najmłodszym dzieckiem. Wyczekała moment nieuwagi partnerki ojca i biegła do nas co tchu. Wzięła pod uwagę także fakt, że może nas nie zastać w domu. Twierdziła, że wówczas schowałaby się do budynków gospodarczych (gdzie nie jest ciepło) i czekała na nasz powrót. Jej determinacja była ogromna, opowiadała, że tak bała się, że ojciec z partnerką ją znajdą, że biegła przez pola, a gdy nieopodal przejeżdżał przez drogę samochód, kładła się na tej zimnej mokrej ziemi. Chowała się za drzewami, potem wspięła się przez siatkę i wbiegła do naszego domu. Pokonała około 3 km przez pola. Po drodze wpadła też w wykopy."- opowiada mama koleżanki z klasy Mai
Po tym co opowiedziała Maja, rodzina zdecydowała się powiadomić policję. W tym samym czasie ojciec dziecka również zadzwonił na policję, twierdząc, że dziecko zostało uprowadzone. Gdy policjanci dowiedzieli się, gdzie przebywa 12-latka udali się pod wskazany adres w towarzystwie ojca Mai.
"Gdy Maja dostrzegła, że przy bramie stoi policja z ojcem wybuchła płaczem. Zaczęła błagać na kolanach, żebyśmy nie oddawali jej pod opiekę ojca i jego partnerki. Nie mogliśmy pozwolić, aby wszedł do domu. Maja zareagowała tak zdecydowanie, nie podlegało wątpliwości, trzeba obronić ją przed ojcem! Stanęłam w drzwiach, powiedziałam, że policja może wejść, ale bez ojca. Ten zaczął mnie przepychać, wywiązała się szarpanina. Zareagowali policjanci. Został na zewnątrz"
Rodzina wytłumaczyła wcześniej Mai, że jeżeli nie powie policjantom tego, co powiedziała im, wróci do ojca. Musi jeszcze raz wszystko opowiedzieć.
"Maja opowiedziała jak od miesięcy sypiała na kocu, na zimnych kafelkach w kuchni, gdy zasłużyła dostawała materac, jak partnerka ojca szarpała ją, potrafiła przeciągnąć ją za włosy z jednego pomieszczenia do drugiego. Ma przez to uraz ucha, bo kolczyk zaplątał się jej raz we włosy, gdy tak była wleczona. Dzieci partnerki ojca, wyzywały Maję od "brudasów", "śmierdzieli". Jedzenie w domu to też historia, wszystko na wydział. W ostatnich dniach Maja była jeszcze gorzej traktowana, z dnia na dzień, ponieważ rozpoczęły się ferie, nie chodziła do szkoły, było więcej okazji do znęcania się, a ponadto nauczyciele w razie czego nie mogliby zauważyć żadnych śladów na ciele. Hamulce puściły."
Podczas, gdy Maja rozmawiała z policją jej ociec "walił w okna domu i wykrzykiwał imię dziecka". W opinii sąsiadki, była to próba zastraszenia dziecka, aby nic nie mówiło. Maja znalazła jednak w sobie odwagę by opowiedzieć wystarczająco dużo.
"Policjanci powiedzieli, że Maja nie może zostać pod naszą opieką, bo nie jesteśmy rodziną. Zaproponowali powrót do ojca do czasu aż dojedzie matka, lub odwiezienie do całodobowej placówki opiekuńczo – wychowawczej. Maja zdecydowanie wybrała pobyt w placówce. To utwierdziło policjantów w przekonaniu, że dziecku dzieje się krzywda, które dziecko wybrałoby dom dziecka zamiast domu? Policjanci na bieżąco kontaktowali się z komendą, ustalono, że dziecko do czasu przyjazdu matki pozostanie pod opieką dziadka w Brześciu Kujawskim. Dziadek jest ojcem jej mamy."
Skontaktowaliśmy się z policją, aby uzyskać informację o przeprowadzonej interwencji.
"Na temat spraw indywidualnych, rodzinnych, nie udzielamy informacji. [Czy była interwencja policji w miejscowości Siemnówek w sprawie rodzinnej?] Tak, była interwencja w piątek, zostanie o całej sytuacji powiadomiony Sąd i nic więcej nie mogę powiedzieć." - powiedział st. sierż. Tomasz Tomaszewski z KMP we Włocławku
O stanowisko poprosiliśmy także instytucję, która bezpośrednio powinna zadbać o to, aby nigdy nie doszło do szeregu sytuacji w których cierpi dziecko. Tym bardziej, że instytucja ta odbierała sygnały, że dziecku dzieje się krzywda, sam artykuł, który publikowaliśmy w kwietniu odbił się szerokim echem w okolicy, nasza rozmówczyni twierdzi, że wszyscy o nim mówili. MGOPS jednak zaprzecza, aby ktokolwiek zgłaszał nieprawidłowości:
"Sytuacja rodziny jest znana pracownikom OPS, pracownicy ośrodka na bieżąco monitorowali rodzinę, pozostawali w stałym kontakcie ze szkołą (głównie z pedagogiem szkolnym) oraz policją, regularnie wizytowali środowisko. Nie było żadnych zgłoszeń ze strony sąsiadów czy szkoły odnośnie niepokojącej sytuacji dziecka. W dniu 21 stycznia 2022 r. w miejscowości Siemnówek, w domu rodzinnym dziewczynki miała miejsce interwencja policji, sprawa została skierowana do Sądu Rodzinnego we Włocławku. Dziewczynka obecnie przebywa u matki."- odpowiada Izabela Nazdrowicz kierownik MGOPS w Lubrańcu
Jak relacjonuje kobieta, do której uciekła Maja, wizyty opieki odbywały się z wcześniejszym uprzedzeniem. Dziecko miało powiedziane co ma mówić, a posłanie z podłogi znikało. 12-latka w trakcie obecności w domu naszej rozmówczyni opowiadała także o świętach.
"Pod choinkę dostała szampon i skarpetki, który to szampon później jej zabrano i myli się w nim wszyscy. Tamte dzieci oczywiście dostały wymarzone zabawki"
Maja obecnie przebywa z mamą, która dołączyła do córki przebywającej u dziadka tej samej nocy, gdy uciekła. Początkowo nie chciała z nami rozmawiać. Podczas rozmowy telefonicznej twierdziła, że to dla niej bardzo trudne przeżycie, nie sądziła, że jej dziecku dzieje się aż taka krzywda, że teraz całą uwagę skupia na Mai. Poprosiła o telefon za kilka dni, musiała szybko zadbać o zorganizowanie ubrań i podstawowych rzeczy, bowiem ojciec nie wydał żadnych rzeczy osobistych dziecka. Jak wspomina sąsiadka, w ubiegły piątek prosiła chociaż o piżamę dla Mai - spotkało się to z ostrym sprzeciwem opiekunów. Kobieta dała więc Mai za dużą piżamę po swojej córce. Po tygodniu od ucieczki dziecka mama Mai pytana przez nas o szczegóły zdradza nieco więcej, godzi się także na rozmowę. Obiecujemy że pomożemy w zgromadzeniu chociażby podręczników do nauki, bo obecnie brakuje wielu rzeczy.
"Maja jest obecnie znerwicowana, ale każdego dnia opowiada nowe szokujące fakty. Muszę powtarzać jej że to co jest w lodówce jest dla wszystkich i na co ma ochotę może jeść. Nadal ze strachem sięga po jedzenie dopytując czy na pewno może. Serce przy tym pęka. Nie wiedziałam, że chorowała na covid, ukryli to przede mną, ani, że starsza córka partnerki ojca tak bardzo ją pobiła, że konieczna była wizyta u lekarza. Pobiła ją dużo od niej większa i silniejsza dziewczyna, która jest bodajże w 8 klasie SP. Biła ją głównie po plecach. Maja nie mogła po tym sama wstawać, jakiś czas potrzebowała pomocy, także przy chodzeniu Lekarz rodzinny skierował Maję do specjalisty we Włocławku. Mogli zrobić z niej osobę niepełnosprawną, a jak trwałe skutki wywarło to pobicie na jej zdrowiu jeszcze do końca nie wiem. W przyszłym tygodniu chcemy wykonać prześwietlenie klatki piersiowej. Na ten moment Maja ma problem z kręgosłupem i łopatką. Moja córka nie mogła się myć kiedy potrzebowała, wciąż była wykorzystywana do opieki nad najmłodszym bratem. Gdy już się myła, udostępniali jej tylko mydło, a do łazienki wchodzili wszyscy, najczęściej syn partnerki ojca, niespokrewniony, to nie jest mały chłopiec. W końcu Maja myła się rzadko, stąd te wyzwiska od "śmierdziela i brudasa". Pojawiały się także wulgaryzmy. Córkę nazywali nawet brudną Dz..ką. To jest dla mnie nie pojęte. Spanie w kuchni na kafelkach nie trwało od wczoraj, to już blisko rok tak wyglądało. Spotkania ze mną nie były realizowane, bo miała zakaz. Wszystkie prezenty jakie kupowałam były jej zabierane i chowane. Bała się, że gdyby pojechała ze mną na weekend byłoby jeszcze gorzej. Wiedziała, że będzie musiała wrócić, bo taki jest wyrok sądu. Rozmowy telefoniczne ze mną odbywały się na głośniku, partnerka ojca kontrolowała czy się z czymś nie wyda. Mówiła co ma mówić. Gdy zabrałam Maję okazało się, że ma poważną wadę wzroku. Byliśmy u okulisty, nosi już okulary. Maja wielokrotnie mówiła ojcu, że bolą ją oczy, że nie widzi, ale skoro bagatelizowane były podstawowe sprawy, to przecież kwestia wzroku tym bardziej. Wiem, że ojciec Mai będzie wszystko utrudniał, że będzie chciał znowu zabrać Maję. "- relacjonuje mama Mai
Podczas wizyty w Siemnówku, pytamy mieszkańców czy znają sytuację Mai. Proszą nas by nic nie nagrywać, gdy obiecuję, że nic nie nagram, języki się rozwiązują. Słuchamy opowieści świadków sytuacji w których dzieci partnerki ojca przychodziły do sklepu i robiły zakupy, chowając przed Mają do plecaków słodycze. Maja zostawała na zewnątrz, jej smutek dostrzegało wiele osób. Jednocześnie po zakończonej rozmowie proszeni jesteśmy o zrozumienie, że to mała miejscowość, że ojciec Mai to sąsiad, że nikt nie chce problemów. Trudno się zatem dziwić dziecku, że milczało przez tak długi czas, skoro dorośli nie mają za grosz odwagi cywilnej. Na podziw zasługuje więc postawa naszej rozmówczyni. Zupełnie obcej kobiety, która podjęła zdecydowane kroki by ochronić dziecko. Ona również żyje w tej społeczności, nie ugięła się jednak ani przed wizją ostracyzmu, ani złości ojca dziewczynki. 12-latka mimo telefonów ojca odmawia rozmowy. Pytaliśmy w prokuraturze o sprawę znęcania się nad nieletnią, ale prokuratura jeszcze takiej sprawy nie prowadzi. Alimenty, które płaciła matka zostały zabezpieczone i nie trafiają do ojca, ale mama Mai nadal musi je przelewać. Nie może także pobierać świadczeń na córkę, potrzebne jest orzeczenie sądu. Obecnie mama Mai zapewniła już dziecku łóżko, biurko i część potrzebnych ubrań. Pomogła sąsiadka do której uciekła Maja, jednak brakuje wielu rzeczy. Dziewczynka nie ma prawie nic. Nauka zdalna to też problem, potrzebny jest laptop, którego dziecko nie ma. Mamy Mai nie stać na wynajęcie adwokata, by ograniczyć prawa rodzicielskie. Bez konkretnych kroków prawnych, Maja może znów wrócić pod opiekę ojca. Mama Mai obawia się, że będzie musiała pozwolić ojcu na spotkania z Mają, po którym dziecko na nowo może zostać zastraszone i sterroryzowane, tak, że do niej nie wróci. Czy drugi raz podejmie się wtedy ucieczki, czy dojdzie do tragedii? Mama Mai z trudem wiąże koniec z końcem, jeżeli ktoś z naszych czytelników mógłby pomóc finansowo, rzeczowo lub w dowolny sposób prosimy o kontakt z redakcją: [email protected], można pozostawić numer telefonu, oddzwonimy. Dziś otrzymaliśmy zdjęcie Mai, widzimy ją po raz pierwszy. Na zdjęciu maluje się szczęście. Dziewczynka wtulona w swoją mamę, nie pozwólmy by ten uśmiech zniknął. Materiał na ten temat przygotowuje także ogólnopolska stacja telewizyjna TVN. Wkrótce historię przedstawi program "Uwaga". Uruchomiliśmy zbiórkę dla Mai, link do zbiórki TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze