Kandyduje Pan do Parlamentu Europejskiego. Jakie doświadczenie ma Pan, aby dobrze reprezentować Polskę w tej instytucji?
Przez całe moje zawodowe życie, a mam już lat 46, zajmuję się problematyką międzynarodową. Znaczna część mojego dorobku naukowego poświęcona jest historii dyplomacji. Te doświadczenia sprawiły, że sprawując przez trzy kadencja mandat posła na Sejm RP zasiadałem w komisji spraw zagranicznych, reprezentowałem również Polskę w ważnych instytucjach międzynarodowych takich jak Zgromadzenia Parlamentarne: Rady Europy czy Inicjatywy Środkowoeuropejskiej.
Kandydatów z naszego regionu do Parlamentu Europejskiego jest wielu – 60 osób. Dlaczego więc warto zagłosować właśnie na Pana?
Jako człowiek, który w naszym regionie na co dzień mieszka i pracuje znam jego problemy, poruszam się drogami czy koleją wiodącą przez nasze województwo, po prostu go rozumiem. Wiem także jak zabiegać o to, aby nasze sprawy były bardziej obecne i rozumiane przez osoby zajmujące się decydowaniem o przyznawaniu środków unijnych na rozwój regionalny.
Wszyscy kandydaci deklarują, że będą o to zabiegali, że będą naszymi ambasadorami. Dlaczego zaufać Panu?
To prawda chętnych na ambasadorów naszych spraw w Europie nie brakuje. Praca w Parlamencie Europejskim, tak jak ja ją pojmuję, nie polega tylko na reprezentowaniu nas w Brukseli. Ambasador bowiem to ktoś, kto wyjeżdża z naszego kraju aby nas reprezentować gdzieś daleko, bardzo rzadko nas odwiedzając. Angielskie poeta i dyplomata przełomu XVI i XVII wieku Henry Wotton stwierdził barwnie, że „ambasador to uczciwy człowiek, wysłany za granicę, by kłamać dla dobra swojego kraju”. Inaczej pojmuję rolę posła do Parlamentu Europejskiego. Polsce, a naszemu regionowi w szczególności potrzeba eurodeputowanych, którzy będą wykorzystywali swoją pozycję do czynnego angażowania się w to, aby jak najwięcej ze środków przyznanych Polsce z budżetu Unii Europejskiej trafiało do naszego województwa na najbardziej palące problemy.
To wszystko brzmi bardzo przekonująco, ale ci „ambasadorowie regionu” zajmują wyższe, często pierwsze miejsca na listach. Czy warto więc ryzykować oddając głos na Pana, kandydata z miejsca 5 na liście PiS?
Rozumiem ten dylemat, ale wybory wygrywa ten kto zdobywa najwięcej głosów, a nie ten kto jest na wyższej pozycji. Gdy ostatnio kandydowałem w wyborach do sejmu także startowałem z dalszych pozycji. A mimo to uzyskałem zdecydowanie najlepszy wynik na liście daleko w tyle zostawiając kandydatów z pierwszego czy drugiego miejsca. Spokojnie więc można zaufać mi i tym razem. Zwłaszcza, że kandyduję z pozycji nr 5, która jest symbolem nowych propozycji programowych Prawa i Sprawiedliwości tzw. „nowej piątki” Jarosława Kaczyńskiego.
Skoro o programie mowa to jakie główne cele stawia sobie Pan jako eurodeputowany?
Przede wszystkim to rzetelna praca w ramach mojego ugrupowania, które jako jedyne ma jak zawsze jasny program i wiarygodność, że nie tylko obiecuje, ale go realizuje. Mam jednak także swoje propozycji, taką moją osobistą „piątkę Girzyńskiego”.
Co wiec mamy w tej „piątce”?
Po pierwsze infrastruktura drogowa, kolejowa i wodna (największe miasta naszego województwa łączy Wisła). Musi ona jednoczyć cały region, aby umożliwić jego harmonijny rozwój. Połączenia komunikacyjne są układem nerwowym gospodarki.
Po drugie walka z biurokracją i zabieganie o proste przepisy w zakresie rozliczania środków unijnych. Nie może być tak, że więcej czasu zajmuje nam wypełnianie setek dokumentów niż sam proces inwestycyjny.
Po trzecie więcej pieniędzy na naukę i edukację. Świat się dynamicznie zmienia, aby tym wyzwaniom sprostać musimy inwestować w człowieka, zwłaszcza w jego kształcenie. Mamy bardzo dobre uczelnie wyższe i mimo problemów dobre szkoły. Wymagają one jednak doinwestowania. Wiele pieniędzy unijnych przez lata wydawano i wydaje się na różne kursy i szkolenia organizowane przez często przypadkowe instytucje zamiast kierować je do tych, które za to odpowiadają. To ważne ponieważ naukowa jest motorem napędzającym gospodarkę.
Po czwarte kultura i historia. Mamy unikatową architekturę, wspaniałe zabytki i porywające wydarzenia kulturalne. A jednak słabo się z nimi przebijamy. Jesteśmy jak polskie rolnictwo 30 lat temu, które produkowało zdrową żywność, ale nie mogło się z nią przebić bo była kiepsko opakowana. To należy zmienić. Zabytki, wydarzenia kulturalne, inscenizacje historyczne na całym świecie generują duże zyski i są ważnym ogniwem w gospodarce i dochodzie narodowym. U nas też tak może być. Fundusze na animowanie takich przedsięwzięć są inwestycją, która będzie się zwracała modernizując kraj z zachowaniem jego bogatego dziedzictwa.
Po piąte sport i kultura masowa. To jednocześnie inwestycja w nasze zdrowie i samopoczucie. Generowanie pieniędzy na dziecięce i młodzieżowe kluby sportowe, akademie piłkarskie, kadrę wychowawców i trenerów, wszystko to przysporzy nam nie tylko kolejnych mistrzów olimpijskich (to przy okazji), ale przede wszystkim zdrowych i sprawnych Polaków.
Dziękuję za rozmowę.
Ja także dziękuję i zapraszam do urn wyborczych już w najbliższą niedzielę 26 maja.
Napisz komentarz
Komentarze