W związku z licznymi zapytaniami mieszkańców Włocławka odnośnie Państwa protestu i ewentualnego jego skutku – powtórzonych wyborów – korzystając z okazji, chciałem zapytać Pana o postęp w tej sprawie. Będą powtórne wybory w okręgu nr 3, czyli na Małym Południu?
Może na początku małe doprecyzowanie – okręg numer 3 to tylko „Małe Południe” z nazwy. Obejmuje on, oprócz tradycyjnego Małego Południa, część Śródmieścia i część tzw. Dużego Południa, a nawet ulicę Jedwabną w drodze nad Jezioro Wikaryjskie. Wielkością nie odbiega od pozostałych czterech okręgów wyborczych we Włocławku. Protest dotyczy właśnie tego rejonu, gdzie pracowało 13 obwodowych komisji wyborczych. W kilku z nich członkowie dopatrzyli się nieprawidłowości w trakcie procedury głosowania i opisali je w protokołach końcowych poszczególnych komisji. Nieprawidłowości te dotyczyły zaginionych kart do głosowania, zarówno przy głosowaniu prezydenckim, jak i w wyborach radnych. Protest naszego komitetu dotyczy właśnie kart do rady miasta.
Dlaczego akurat do Rady Miasta? Czy wybory prezydenckie były mniej ważne?
Absolutnie, głosowanie prezydenckie jest najważniejsze dla przyszłości naszej gminy i brałem udział w tych wyborach jako kandydat na prezydenta. Jednak z racji uzyskanego wyniku, czyli ponad 6000 głosów, ilość nieprawidłowości stwierdzonych przez komisje obwodowe nie była aż tak duża, żeby dawać podstawy do złożenia skutecznego protestu. Równoległe z głosowaniem prezydenckim byłem także kandydatem do rady miasta w okręgu numer 3. Uzyskałem nieco ponad 700 głosów i ze względu na przydział mandatów metodą d’Hondta osoby mające czterokrotnie mniej głosów uzyskały mandaty radnych – a mi, a w zasadzie naszemu komitetowi, według końcowych obliczeń komisji, zabrakło zaledwie dwóch głosów. I gdy nasz wynik skonfrontujemy z ilością zaginionych lub błędnie wydanych kart w tym okręgu, zaistniały solidne podstawy do złożenia protestu. Ktoś popełnił błąd lub działał świadomie w celu sfałszowania lub nawet zafałszowania wyniku wyborów.
Rozumiem. Na jakim etapie obecnie jest sprawa w sądzie?
Rzeczywiście, protest wyborczy rozpatruje Sąd Okręgowy we Włocławku i zdaje się jesteśmy tuż przed werdyktem końcowym. Następne posiedzenie ma odbyć się 11 lutego o godz. 9.45. Spodziewamy się, iż nastąpi wtedy ostateczne rozstrzygnięcie sądu. Wcześniej sąd na posiedzeniu niejawnym przyjął nasz wniosek do procedowania – jak domniemamy – uznając sensowność argumentów w nim zawartych. Później nastąpiły dwa posiedzenia sądu, gdzie na jednym z nich przesłuchano przewodniczących obwodowych komisji wyborczych, moim zdaniem w celu potwierdzenia zgodności zapisów komisji zwartych w protokołach ze stanem faktycznym. Przewodniczący komisji potwierdzali sporządzone przez siebie podczas liczenia głosów zapisy w protokołach, a więc z logicznego punktu widzenia – skoro nasz wniosek był sensowny, a świadkowie potwierdzali podnoszone przez nas nieprawidłowości, powinno dojść w najbliższy poniedziałek do zasądzenia powtórnych wyborów. Zresztą, tego typu sytuacja nie jest wyjątkiem w skali kraju. Sądy dość często orzekają unieważnienie wyborów w gminach różnej wielkości. Najczęściej dotyczy to gmin mniejszych, gdzie metoda zliczania głosów to nie metoda d’Hondta, która ogranicza prawdopodobieństwo tak minimalnych różnić w wynikach komitetów. We Włocławku jednak taki przypadek zaistniał, dotyczy właśnie naszej sprawy.
Ale czy przewodniczący komisji nie zeznawali, że być może źle policzyli karty pierwotnie?
Byłem na rozprawie, przysłuchiwałem się bacznie temu, co zeznawali przewodniczący komisji. Twierdzili, iż kilkukrotnie liczyli karty przy ich pobieraniu. Domniemam, że tak prosta czynność jak zwykłe dodawanie nie stanowi problemu dla kogokolwiek. A jeżeli by stanowiła, to cały wynik tego, co obliczono, byłby niewiarygodny. Poza tym, gdyby przewodniczący komisji zeznali, że to, co zapisali w protokołach i pod czym się podpisali, jest nieprawdą, sami sobie odpowiedzmy w jakiej sytuacji by się postawili. Wtedy moglibyśmy wszyscy mówić o poświadczeniu nieprawdy.
Z tego co Pan mówi wynika, iż wybory będą ogłoszone powtórnie
Tak być powinno. Spotykam się z wieloma opiniami włocławian, którzy trzymają kciuki i wręcz domagają się powtórnego głosowania. Taka decyzja sądu przywróciłaby wiarę dużej grupie ludzi, która przestaje wierzyć w procedury demokratyczne. Być może z tego względu wielu mieszkańców Włocławka nie uczestniczy w akcie wyborczym. I proszę się nie martwić, że powtórne wybory stanowią dla nas, włocławian, jakiekolwiek obciążenie – lwią część kosztów związanych z wyborami opłaca budżet centralny, który ma na to środki. Włocławek może tylko i wyłącznie na tym zyskać. Większość wydatków wyborczych pochłaniają diety członków komisji. Proszę to potraktować (a jest to ostatnio modne) jako takie 300+ dla tych wszystkich, którzy biorą udział w pracach komisji wyborczych. Budżet centralny jest dla nas, podatników, bezlitosny. Ściąga każdy grosz, gdy ma taką możliwość. Nam obywatelom też należy się odpowiedni szacunek ze strony organów państwa, gdy te zawiodły w jakimkolwiek aspekcie. Niech samorządność nie będzie tylko pustym sloganem, tak często wykorzystywanym przez złych polityków.
Czy w przypadku powtórzonych wyborów Pański komitet będzie nadal głosił hasło „Bo politycy zawiedli”?
Jeżeli ważne wskaźniki rozwoju w naszym mieście będą się zmieniały na korzyść mieszkańców, wtedy zmienimy nasze hasło. Póki co, maleje liczba mieszkańców, rosną dysproporcje w płacach pomiędzy Włocławkiem a innymi miastami – a to świadczy o tym, że hasło jest cały czas aktualne. Zresztą, wystarczy tylko przyjrzeć się pracom radnych obecnej kadencji. Wystarczyło kilkanaście tygodni, aby wzrosły opłaty za wywóz śmieci i czynione są dalsze próby podnoszenia kosztów życia w naszym mieście. Jestem przekonany, że gdy dojdzie do powtórnych wyborów i uda się wprowadzić do rady miasta przedstawiciela elektoratu bezpartyjnego (mam nadzieję, że wtedy poprawnie policzą głosy), to zaobserwujemy dużą zmianę w jakości działania włocławskiej rady miasta.
Napisz komentarz
Komentarze